Eksperci, kibice, dziennikarze – wszyscy chwalą drużynę trenera Janusza Niedźwiedzia. I rzeczywiście jest za co, bo jej gra może się podobać. Trener Widzewa nie zmienił swojego podejścia i wizji gry. Jego zespół ma grać i gra odważnie i ofensywnie. To oczywiście może się podobać. Problem w tym, że styl nie daje punktów i w Widzewie dobrze o tym wiedzą, wie to także trener drużyny.
W pierwszym meczu ligi z Pogonią Szczecin łódzki zespół prowadził, ale popełnił błędy i do Łodzi wrócił z niczym. Udało się w kolejnym w Białymstoku. Ale w następnym znów nie, bo chociaż widzewiacy długimi okresami gry przeważali, to zbyt łatwo tracili gole i cały czas musieli gonić wynik. W końcówce – przy stanie 2:2 – zaatakowali, by spróbować wyszarpać komplet punktów, ale to Lechia Gdańsk strzeliła gola.
– Widzew zagrał moim zdaniem w tym momencie zbyt odważnie, żeby nie powiedzieć naiwnie. Ten remis kosztował piłkarzy sporo zdrowia i trzeba było go szanować. Widzewiacy poszli jednak do przodu i się odkryli. W ten sposób nie został im nawet punkt – mówi jeden z byłych ekstraklasowych trenerów.
Mało prawdopodobne, by Janusz Niedźwiedź zmienił styl, czy podejście swojego zespołu i nagle kazał się piłkarzom bronić, ale rzeczywiście trzeba zacząć poważniej myśleć o zablokowaniu drogi do własnej bramki. Bo Widzew zbyt łatwo traci gole. Trener Widzewa wspomniał zresztą o tym na przedmeczowej konferencji, gdy był pytany o błędy w obronie. – Oczywiście analizowaliśmy to. Nie można przejść przy tym do porządku dziennego. Zresztą po zwycięstwach też analizujemy to, co nie wyglądało dobrze. Mocno skupiliśmy się na stratach tych goli, szczególnie dwóch, które padły w określony sposób i pracowaliśmy nad tym. I wciąż będziemy, by poprawić element gry, który nie zafunkcjonował, jak należy – zapowiedział.
Gra Widzewa w ofensywnie może się podobać. Bardzo cieszy skuteczność Bartłomieja Pawłowskiego i Jordiego Sancheza. Martwi nieskuteczność, zwłaszcza Dominika Kuna, który w tym sezonie zmarnował już kilka świetnych szans. Ale jeszcze bardziej martwi właśnie gra defensywna łodzian. Bożidar Czorbadżijski i Mateusz Żyro przez długie okresy meczu grają bardzo solidnie, twardo, nie dają się przejść rywalom. Bardzo dobrze spisują się też w walce o górne piłki. Ale przychodzą momenty, że zawalają i tak było i w Szczecinie, i w Łodzi. Nic dziwnego, że już pojawiły się pytania o zmiany w linii obrony, a ktoś nawet rzucił myśl, by wrócił do niej Marek Hanousek, który dobrze spisywał się w środku defensywy wiosną. Na to chyba jednak jest jeszcze za wcześnie.
Była już mowa o skuteczności duetu Pawłowski – Sanchez. No właśnie… Kibice chcieliby, by obaj w końcu wyszli razem od początku. Jest na to szansa, bo Niedźwiedź wspominał także o tym. Wtedy jednak musiałby zmienić ustawienie na 3-5-2. W przeszłości już to robił i to się udawało.
Śląsk na pewno nie jest łatwym rywalem dla Widzewa, głównie z tego powodu, że w PKO Ekstraklasie łatwych rywali po prostu nie ma. To solidna drużyna, która gra bardzo w kratkę. Zresztą w tym sezonie jej bilans to zwycięstwo, remis i porażka. W ostatniej kolejce Śląsk pokonał inny beniaminek, czyli Korona Kielce. Na pewno jest to więc zespół w zasięgu Widzewa. Trzeba jednak być bardziej skutecznym z przodu i zdecydowanie bardziej skoncentrowanym z tyłu. Czas na zdobycie punktów. Chyba nawet kibice wybaczyliby drużynie, gdyby zagrała słabiej, niż w poprzednich spotkaniach, ale z Wrocławia wróciła z kompletem punktów.
Śląsk Wrocław – Widzew Łódź, sobota, godzina 20. Transmisja w Canal+ Sport.
CZYTAJ TEŻ O MECZU ŚLĄSK WROCŁAW – WIDZEW ŁÓDŹ:
Trener Śląska: Jest sportowa złość
Na mecz z Widzewem wraca snajper Śląska