Dla każdego kibica Widzewa najważniejszymi pojedynkami będą oczywiście te z Legią Warszawa i z ŁKS-em Łódź. Choć spotkania ze Śląskiem są w Łodzi traktowane jako coś dużego, to rywalizacja łódzko-wrocławska jest często niedoceniania. A to bardzo bogata historia, którą znać powinien każdy sympatyk obydwu klubów.
Jej początek to lata 70. gdy Widzew był jeszcze wiele lat przed okresem wielkich triumfów. Wrocławianie również byli wtedy drużyną bez sukcesów. Te miały dopiero nadejść. Najgorętsze starcia między WKS-em a RTS-em miały miejsce w latach 80. W sezonie 1981/1982 w bezpośrednich meczach najpierw padł remis, a później górą byli widzewiacy. Dużo ciekawszy był finisz ligi i korespondencyjna rywalizacja między czerwono-biało-czerwonymi a Trójkolorowymi. Śląskowi wystarczyło zwycięstwo nad Wisłą Kraków, aby zapewnić sobie triumf w lidze. Wrocławianie przegrali, a o samym spotkaniu do dziś krążą legendy – decydującego rzutu karnego nie wykorzystał Tadeusz Pawłowski. Ten sam piłkarz po latach powiedział, że wiślacy mieli się w tym meczu podłożyć, bo tak dogadali się z WKS-em. Ofertę Śląska przebił jednak Widzew i „Biała Gwiazda” zagrała na poważnie. Zawodnicy RTS też stracili wtedy punkty, bo zremisował z Ruchem Chorzów. To jedno „oczko” dało im jednak upragnione mistrzostwo Polski. Po latach Ryszard Tarasiewicz, ówczesny gracz Śląska wspominał ten bój o tytuł mistrzowski w taki sposób:
“Nie będę mówił, że ktoś go sprzedał, ale wiadomo o co chodzi. Nie mam żalu do Wisły, ale do tych ludzi, którzy mieli z naszej porażki profity. Chciałbym ich zapytać, gdzie mają tego poloneza czy jakieś korzyści materialne? Zamiast nich mogli mieć złoty medal i zapisać się w historii Śląska.”
ZOBACZ TAKŻE>>> Tym panom w Widzewie już dziękują?
Pojedynki obu drużyn toczyły się regularnie. W końcówce XX. wieku wrocławianie pożegnali się z elitą, a rywalizacja odrodziła się po latach. Gdy w 2010 roku „Duma Łodzi” powracała do EkstrakIasy, ekipa z Dolnego Śląska była jedną z najlepszych drużyn w kraju (pokazała to zdobywając mistrzostwo w 2012 roku). Mimo to przez długi czas RTS miał patent na wrocławian. Kibice z pewnością dobrze pamiętają starcie z jesieni 2010, gdy widzewiacy rozbili WKS przy Piłsudskiego 5:2. Trzy gole tego dnia zdobył Marcin Robak.
Ten sam Marcin Robak 9 lat później poprowadził drugoligowy Widzew do zwycięstwa nad Śląskiem w meczu 1/16 finału Pucharu Polski. To był naprawdę magiczny wieczór w Sercu Łodzi. Po wielu latach przerwy widzewski stadion odwiedziła ekstraklasowa drużyna. Choć przez większość część meczu to WKS był stroną przeważającą widzewiacy w końcówce zaskoczyli przeciwnika i po dwóch golach Robaka awansowali dalej. Nie można oczywiście zapominać o meczu z 2013 roku, gdy w czerwono-biało-czerwonych barwach zadebiutował…Bartłomiej Pawłowski. Młody skrzydłowy zdobył wtedy pięknego gola, jednak niewiele on dał łodzianom, bo przegrali oni ostatecznie 1:2. Z oczywistych powodów “Pawłosia” nie zobaczymy w niedzielnym starciu na murawie.
W poprzednim sezonie górą dwukrotnie był WKS. Teraz wrocławianie mają swoje problemy, zaś Widzew dobrze wszedł w rozgrywki i w niedzielę będzie chciał zgarnąć kolejne trzy punkty. Czy podopieczni Daniela Myśliwca dopną swego?