Z bycia piłkarzem zrezygnował dość wcześnie z powodu kontuzji. Potem był analitykiem, co w pracy trenerskiej wykorzystuje ilekroć trzeba coś wyjaśnić na temat jego drużyny. O Danielu Myśliwcu już od dłuższego czasu mówiło się w kontekście Ekstraklasy.
– Moim celem jest praca w roli pierwszego trenera w Ekstraklasie. Mistrzostwo Polski zdobyłem jako analityk Legii Warszawa. Chciałbym jednak wywalczyć je także, jako szkoleniowiec – mówił dwa lata temu w wywiadzie dla serwisu Łączy Nas Piłka. Teraz powalczy o mistrzostwo z Widzewem?
Myśliwiec od zawsze nie znosił sztampy. Uwielbiał za to wyróżnić się, zrobić coś, czego wielu by się nie odważyło. Tak było chociażby z podjęciem pracy analityka w Legii Warszawa. Nie liczyły się dla niego pieniądze, chciał tylko związać się z utytułowanym klubem, dzięki czemu miał zdobyć cenne doświadczenie. Decyzję o wyjeździe do Warszawy i – co za tym idzie – rezygnacji z dotychczasowej pracy, miał bowiem podjąć z dnia na dzień.
Jak się okazało, o programie bezpłatnych staży w Legii dowiedział się przypadkiem.
– Kilka dni po zamieszkaniu w stolicy poszedłem ze znajomym na sparing z Pilicą Białobrzegi. Mieliśmy trochę szczęścia, bo furtka przez krótką chwilę była otwarta. Po drugiej stronie boiska był Tomasz Sokołowski, jeden z idoli z dzieciństwa. Po meczu podszedłem i spytałem, czy nie szukają ludzi do pracy. Okazało się, że właśnie otwierają program bezpłatnych staży i tak się zaczęło – opowiadał w przytoczonym wcześniej wywiadzie dla ŁNP.
Niebanalne działanie udzielać mu się później będzie oczywiście w pracy trenerskiej. Nie bez powodu o Stali Rzeszów z nim u steru mówiło się, jako o jednej z nowocześniej grających drużyn w kraju. Sam Marek Papszun chwalił przed dwoma laty drugoligową ekipę Myśliwca, która włożyła sporo szprych w tryby drużyny spod Jasnej Góry w Pucharze Polski. Na Papszunie szczególne wrażenie zrobił fakt, iż Stal mimo objęcia prowadzenia, nie zamierzała murować bramki.
– Myślę, że to był fajny mecz dla Rzeszowa. Pamiętam, jak my graliśmy w drugiej lub trzeciej lidze, wtedy mecze w Pucharze Polski to było dla nas święto. Myślę, że Rzeszów długo będzie ten mecz pamiętał. Przeciwstawił się nam i mimo to, że przegrali to bardzo dobrze się zaprezentowali. Gratuluję i kibicuję temu projektowi. Jest prowadzony bardzo sensownie – tłumaczył Papszun po ówczesnym zwycięstwie nad Stalą Rzeszów.
W Stali Rzeszów on sam z jego sztabem szkoleniowym przygotowywali co jakiś czas zebrania z kibicami. Zebrania o tyle specyficzne, rzadko spotykane w środowisku piłkarskim, bo skupiające się na sposobie gry drużyny. Co ważne, sam Myśliwiec nigdy nie miał problemu z wyjaśnieniem swojej filozofii, w tym opowiadaniu na temat stylu gry jego drużyny.
– Ostatnio miałem taką sytuację – jeden z moich asystentów był prelegentem na kursie w Krakowie. Przedstawił wszystkie zasady dotyczące naszej finalizacji, fazy zdobywania bramek. Najwięcej pytań dostał o to, czy trener zgodził się na pokazanie tego. „Nie boicie się, że ktoś to rozczyta?” Powiedziałem, że będę się cieszył, gdy ktoś to rozczyta, bo dzięki temu wskaże mi, gdzie mamy słabości. Ostatnio Olimpia Elbląg bardzo fajnie zniwelowała nasze atuty i mamy kolejny bodziec do rozwoju. Piłkarze, widząc, że wszystko fajnie hulało, a my wprowadzamy nowe rzeczy, zaczynali myśleć, że kombinujemy i udziwniamy. A tamten mecz pokazał, że trzeba się rozwijać, bo gdy stoisz w miejscu, to ktoś cię wyprzedzi – opowiadał w obszernym wywiadzie dla „Weszło”.
Bardzo często zdarzało się również, iż konferencje przed- lub pomeczowe były doskonałą okazją, by przeprowadzić wykład z nowoczesnych wskaźników używanych w piłce nożnej.
Jak grają drużyny Daniela Myśliwca? Jak sam przekonuje szkoleniowiec, nie chce, aby jego ekipy miały być niewolnikami posiadania piłki, wszystko zależy od tego, jakimi zawodnikami dysponuje, jak oni się czują z piłką przy nodze. W jego przypadku trudno również mówić o konkretnym stylu czy filozofii – te cały czas się zmieniają, rozwijają.
– Styl determinowany jest też przez rywali. Na początku w Stali przeciwnicy nie podchodzili do nas z aż tak dużym respektem i mogłem wykorzystywać wcześniejsze automatyzmy. Było to łatwiejsze, bo idealnie dopasowane do charakterystyki moich piłkarzy. Ale fakt, że teraz przeciwnicy się zamknęli, nie oznacza, że to porzucimy. Będziemy się uczyli, jak te same mechanizmy wykorzystać w ograniczonym czasie i przestrzeni – tłumaczył na „Weszło”.
Z tego względu np. w Lechii Tomaszów jego podopieczni zaczynali spotkania w ustawieniu 1-4-4-2 z drugą linią ustawioną w diamencie. Z kolei Stal w ostatnim okresie jego pracy kojarzy się z trójką stoperów, dwoma wahadłami i dwójką „dziesiątek” za plecami napastnika.
Coś, co nigdy nie ulega zmianie, to z pewnością pressing i wysoko ustawiona obrona. Dzięki tym elementom zastosowanym w treningu szkoleniowiec wie, jak kto sobie radzi z piłką przy nodze. Jeśli widzi, że zawodnicy ewidentnie mają problem z wyjściem spod presji – nie będzie na siłę nakazywał ciągłego posiadania piłki.
Widzew Łódź w Ekstraklasie to zupełnie inne miejsce pracy niż Stal Rzeszów na jej zapleczu. Choćby dlatego utrzymanie posady dłużej niż dwa lata jest w „Sercu Łodzi” niezwykle trudne. Czy Myśliwiec temu podoła?
Warto przypomnieć, iż choć to młody trener, miał już okazję zmierzyć się z olbrzymimi oczekiwaniami. W Rzeszowie miał zrobić awans z drugiej ligi do pierwszej i zrobił. Pomimo pewnych perturbacji, szczególnie na początku, kiedy jego Stal zdobyła raptem cztery punkty w czterech pierwszych meczach, w tym w trzech przeciwko beniaminkom. Powiedzieć, że kibice domagali się jego zwolnienia, to jak nic nie powiedzieć…