Czas powiedzieć głośno to, co przyzna każdy kibic Ekstraklasy: nie tylko bez Widzewa, ale także bez Janusza Niedźwiedzia ta liga nie byłaby taka sama – byłaby zwyczajnie uboższa.
Choć od meczu z Legią minęło już kilka dni, wśród kibiców łodzian wciąż więcej mówi się o odkurzonym po latach klasyku niż nadchodzącym spotkaniu z Wartą Poznań. Można to zrozumieć, ale warto też zdać sobie sprawę, że do Łodzi przyjeżdża w sobotę zespół, który ma wiele argumentów by popsuć humory i weekend przy al. Piłsudskiego. A Widzew zagra mecz z gatunku tych, w których już nie tylko można, a trzeba wygrywać jeśli chce się odegrać znaczącą rolę w Ekstraklasie.
Zanim jednak o argumentach zespołu z Poznania, warto spojrzeć na konsekwencje meczu z Legią. Piłkarska Polska znów zachwyciła się mocno przybladłym przez wieloletni kryzys Widzewa klasykiem, a wielu kibiców odzyskało wiarę w piękno futbolu. W stolicy spotkało się dwóch godnych rywali, którzy stworzyli kapitalne widowisko, będące reklamą zarówno obu tych klubów, jak i naszej ligowej piłki. Janusz Niedźwiedź miał dużo racji, gdy występując w niedzielę wieczorem w Canal+ szczerze odpowiedział na pytanie Krzysztofa Marciniaka o swoją pomeczową wypowiedź, że przy Łazienkowskiej wygrał futbol: – Nie ma w Ekstraklasie wielu spotkań, o których da się to powiedzieć.
W kultowej Lidze+Extra Janusz Niedźwiedź wypadł naprawdę dobrze. Może brakowało mu trochę bezczelności, którą często na ligowych boiskach pokazuje w tym sezonie Widzew, a której podstawą mogłyby być zaskakujące wyniki beniaminka, ale trudno mieć o to pretensje. Był po prostu sobą. Facetem skromnym, ale pewnym siebie i przekonanym do swoich racji. W programie pokazał trochę klubowej kuchni – opowiadając choćby, jak po każdym meczu wraz ze sztabem klasyfikuje każdą podbramkową sytuację według własnych zasad, korygując algorytm xG, czyli Expected goals, oczekiwanych bramek – i wiele przekonania do tego, co robi. Bardzo spokojnie wyjaśnił swój negatywny stosunek do ultradefensywnej gry i wybijania piłki z własnego pola karnego („NIe wiem, czy łatwiej byłoby stanąć z tyłu i czekać na kontratak”) oraz – na przykładzie Mateuszy Żyry po meczu z Pogonią Szczecin – sposób budowania gracza po wpadkach, o których mówi się w ligowym świecie. Jednym słowem – pokazał się trener Widzewa tak, jak jego zespół od początku sezonu: jak pewny swego i wierny swoim wartościom beniaminek, który wiele wnosi do świata Ekstraklasy. Bez Janusza Niedźwiedzia i łódzkiej drużyny liga byłaby uboższa.
Mecz z Legią i wersja trenera Niedźwiedź+Extra wypadły w bardzo ciekawym, symbolicznym wręcz terminie. Niemal równo rok po meczu, do którego tak lubię wracać w swoich tekstach, rozegranym w Łodzi 25 lutego 2022. Przypomnijmy jednak: łodzianie przegrali z Arką w fatalnym stylu 2:5 na własnym stadionie i wielu stanęła przed oczami fatalna wiosna z roku 2021. Potem nastąpiło jednak kolejne potwierdzenie, że 12 miesięcy w futbolu to cała wieczność. Mecze z Arką i Legią dzieli przepaść szersza niż Kanion Colorado, a różnica poziomu jest większa niż głębokość Kanionu Colca.
Widzew ma już niemal pewne utrzymanie – tak, tak, to był przecież realistyczny cel, patrząc na budżet i przeszłość wielu piłkarzy – teraz zaczyna walkę o puchary. Wiele wskazuje na to, że bitwa o jedno lub dwa miejsca w Europie rozegra się między łodzianami, Pogonią i Lechem. Różnica potencjału i budżetów między tymi klubami jest ogromna, ale Widzew wiele już razy pokazywał, że potrafi zaskakiwać faworytów. A wiosnę zaczął lepiej niż jesień, gdy po 5 meczach miał 4 punkty i 3 porażki na koncie. Teraz pozostaje niepokonany w 2023 roku, a punktów ma aż 7.
Jesienią punktem zwrotnym był mecz z Wartą i wyszarpane w Grodzisku 1:0. Teraz spotkanie z zespołem z Poznania, żądnym zapewne rewanżu za porażkę w pierwszej rundzie, ma potwierdzić, że Widzew jest na dobrej drodze. A nie będzie to wcale łatwiejszy mecz niż ten w Warszawie: lepiej od drużyny Dawida Szulczka grają w tym sezonie na wyjazdach tylko Raków i Lech, a Widzew u siebie stracił naprawdę dużo punktów. Na następne straty pozwalać sobie nie może jeśli chce realnie powalczyć o taki powrót do Ekstraklasy jak ten w sezonie 1991/92 – zakończony awansem do pucharów.
Żelisław Żyżyński, Canal+Sport
Janusz NiedźwiedźPKO EkstraklasaWidzew ŁódźŻelisław Żyżyński