W porównaniu z poprzednim sezonem Widzew dokonał niesamowitego postępu. Ma więcej punktów goli, w jednym już trzykrotnie poprawił swoje dokonania.
Rok temu po ośmiu kolejkach Widzew zajmował dziesiąte miejsce, miał zdobytych dziesięć punktów i strzelonych zaledwie siedem goli. Dziś punktów ma 19, a bramek – 17. Jest jednak coś, w czym już zdecydowanie pobił dokona nkia z poprzedniego sezonu. To trafienia z dystansu.
Po spotkaniu z GKS Katowice najwięcej mówi się o trzecim golu. Zdobył go Mateusz Michalski po akcji z udziałem ośmiu zawodników, którzy wymienili aż 14 podań. Pomocnik Widzewa dostał piłkę od Bartosza Guzdka i płasko strzelił zza pola karnego.
Dwa wcześniejsze trafienia też padły po uderzeniach z daleka, tyle że Juliusza Letniowskiego. Przy pierwszym kierunek lotu piłki zmienił jeszcze Guzdek, po drugim strzale piłka wpadła do siatki. Co ciekawe, tylko Katowicom Widzew zaaplikował więcej goli z dystansu niż w całym poprzednim sezonie. A przecież już we wcześniejszych spotkaniach widzewiacy też pokonywali bramkarzy pięknymi uderzeniami.
Wróćmy jednak do sezonu 2020/2021. Tam strzałów z dystansu było jak na lekarstwo, a bramki padały najczęściej z bliska bądź z rzutów karnych. Tylko dwa razy strzały z kilkunasty metrów przyniosły gole. Autorem pierwszego był Mateusz Możdżeń w wyjazdowym spotkaniu z GKS-em Tychy. Kopnął z ok. 22 m i nie dał szans bramkarzowi. Przypomniał, że przecież do dziś pamiętany jest z pięknego trafieni w pojedynku z Manchesterem City. W Widzewie rzadko próbował, a jak się nie kopie z dystansu, nie ma trafień. Akurat jego bramka nie pomogła, gdyż Widzew przegrał 1:2.
PRZECZYTAJ TEŻ: Trener Widzewa miał ciarki
Drugiego gola zza pola karnego zdobył Patryk Mucha w meczu z GKS-em w Bełchatowie. Uderzenie było kapitalne i pomogło w zwycięstwie 3:2. Więcej bramek z dystansu nie było. Przede wszystkim dlatego, że brakowało zawodników z takimi predyspozycjami. O Możdżeniu było wyżej, Mucha próbował rzadko, a np. Bartłomiej Poczobut mocno strzelać nie potrafił. Marek Hanousek dopiero się rozkręcał, lecz i tak widać, że nie dysponuje atomowym uderzeniem. Michalski grał z reguły na skrzydle i sporadycznie próbował uderzać z dystansu.
Teraz wszystko się zmieniło i już siedem goli padło po uderzeniach z daleka. Autorem dwóch i pół jest Letniowski, nie bojący się odpowiedzialności i potrafiący mocno i precyzyjnie kopnąć. Pierwszy raz pokonał bramkarz w spotkaniu z Górnikiem Polkowice, popisując się kapitalnym wolejem. W tym spotkaniu trzy z czterech bramek padło z dystansu. Oprócz Letniowskiego fantastycznymi uderzeniami popisali się Daniel Tanżyna i Mucha. W pojedynku z Zagłębiem Sosnowiec trafienie z kilkunastu metrów zaliczył też Radosław Gołębiowski (z pomocą rywala, bo piłka odbiła się rykoszetem).
Nic dziwnego, że Widzew ma już na koncie 17 goli (jeden był samobójczy) i jest najskuteczniejszy w Fortuna 1. Lidze. Nie są to uderzenia przypadkowe, bo trener Janusz Niedźwiedź zdradził w poniedziałek w klubowym radiu, że gol zdobyty w sobotę przez Letniowskiego padł po zaplanowanym rozegraniu rzutu rożnego.
Wiele wskazuje, że w kolejnych spotkaniach zagrożenie może jeszcze wzrosnąć, bo ponoć doskonałym uderzeniem dysponuje Mattia Montini. Przyszłość zapowiada się więc obiecująco, bo przy takim zagrożeniu zza linii pola karnego przeciwnicy muszą wyżej wychodzić i stwarzać więcej miejsca. Choć za Widzewem dopiero jedna czwarta sezonu, już widać, że będzie to bardzo silna strona zespołu.
W najbliższej kolejce podopieczni Janusza Niedźwiedzia czeka wyjazd do Tychów.