Widzew pokonał na Stadionie Śląskim 3:2 Ruch Chorzów w Meczu Przyjaźni. Jednym z aktorów tego spektaklu był były kapitan łódzkiej drużyny, a obecnie podstawowy obrońca Ruchu Chorzów, Patryk Stępiński.
W sobotę 20 kwietnia na Stadionie Śląskim było ponad 50 tysięcy ludzi, według danych przekazanych przez spikera w trakcie spotkania. Był to rekord na meczu PKO Ekstraklasy w XXI wieku.
– Każdy trenuje po to, żeby występować przed taką publicznością. Na boisku oba zespoły robiły, co mogły, by choć w małym stopniu dorównać temu, co się działo na trybunach – powiedział po meczu Patryk Stępiński.
Na boisku więcej powodów do zadowolenia mieli widzewiacy, którzy po golach Luisa Silvy, Jordiego Sáncheza i Bartłomieja Pawłowskiego wygrali z Ruchem 3:2. Zdaniem obrońcy chorzowskiego klubu, niebiescy byli w stanie tego dnia wygrać.
– Ten mecz wyglądał tak, jak cały sezon Ruchu. Już w 2. minucie tracimy pierwszego gola, a później jest walka, żeby te straty odrobić. Drugi gol to prezent dla Widzewa, a trzeci to rzut karny. Czuliśmy, że byliśmy w stanie powalczyć o trzy punkty, ale tak jak w innych spotkaniach, kończy się to tak, że tych punktów nie ma – skomentował Stępiński.
Ruch ma porażce z Widzewem zajmuje ostatnie miejsce w tabeli z 20 punktami na koncie. Do bezpiecznego miejsca podopieczni Janusza Niedźwiedzia tracą 11 punktów na pięć kolejek przed końcem sezonu.
– Trzeba powiedzieć sobie szczerze, że sytuacja jest dramatyczna. W pozostałych pięciu kolejkach będziemy starać się zaprezentować jak najlepiej – powiedział otwarcie Patryk Stępiński.
CZYTAJ TAKŻE: Bramkarz Widzewa: Nasi fani pokazali, że kibicowsko są bardzo mocni w Polsce