Co łączy Ruch Chorzów, Wartę Poznań oraz Śląsk Wrocław i Puszczę Niepołomice? Dwie rzeczy. Po pierwsze wszystkie wymienione drużyny mają na rozkładzie zwycięstwo z Widzewem lub ŁKS-em. A po drugie odznaczają się one najniższym posiadaniem piłki w lidze.
O łódzkich ekipach tego powiedzieć nie można. Zarówno Widzew, jak i ŁKS mają śr. posiadanie piłki na poziomie powyżej 51%. Nie wzięło się to znikąd. W wielu meczach miały one bowiem ambicję, aby zdominować przeciwnika, najpierw zabierając mu futbolówkę.
O ile założenie, jakoby z piłką przy nodze nic im ze strony rywali nie groziło, wydawało się słuszne, o tyle w tym wypadku nie zadziałało. Warta, Puszcza, Ruch i Śląsk to drużyny, które mają w zwyczaju oddawać piłkę, dokładnie przesuwać formacje, i czyhać na błędy swoich przeciwników. I to między innymi z nimi łódzkie ekipy miały spore problemy.
Druga kolejka PKO BP Ekstraklasy. Na stadionie Piasta Gliwice Ruch Chorzów podejmował ŁKS. Minimalnym faworytem starcia beniaminków była drużyna z Łodzi. Jednak ostatecznie uległa ona „Niebieskim” 0:2.
60% posiadania piłki – tyle czasu z futbolówką przy nodze wg oficjalnych statystyk spędzili podopieczni Kazimierza Moskala. Co im to dało? Raptem dwa celne strzały. Choć ogółem tych niecelnych lub zablokowanych było sporo, bo 17. Problem w tym, że zdecydowana większość bez konkretów.
ŁKS zanotował wówczas całe 463 podania, z których tylko 192 adresowanych było na swojej połowie. Szybsze akcje nie rzadko kończyły się podaniem wstecz lub wszerz, gdzie łódzcy piłkarze byli wytrącani z równowagi.
Miniona seria gier, mecz z Wartą i wynik dla ŁKS-u taki sam. Choć przebieg spotkania był nieco inny. Tym razem dłuższe posiadanie piłki (68%) zaowocowało solidnymi akcjami ofensywnymi. Niestety jednocześnie doprowadziło do niemałej liczby błędów choćby przy wyprowadzaniu piłki od bramki.
Przy olbrzymiej nieskuteczności ŁKS-u i bezlitosnego pragmatyzmu Warty, mogliśmy przenieść się do sezonu 2019/20, kiedy łodzianie grali w elicie bardzo ładnie, ale jeszcze bardziej nieskutecznie i z olbrzymią niefrasobliwością w tyłach. Wypisz, wymaluj 7. kolejka obecnego sezonu.
– Warta mądrze i solidnie grała w defensywie. Była przy tym skuteczna. Miała dwie, trzy sytuacje, licząc tę próbę rozegrania i błąd przed naszym polem karnym, gdzie w konsekwencji bramka nie została uznana. Więcej okazji Warta nie stworzyła. Wygrywa ten, kto strzela bramki. My niestety nie byliśmy w stanie tego zrobić, choć stworzyliśmy więcej sytuacji – podsumował porażkę Kazimierz Moskal.
Kibice jednogłośnie przyznają, że to był jeden z najgorszych meczów w „Sercu Łodzi” od powrotu Widzewa do elity. W szóstej kolejce podopieczni (jeszcze) Janusza Niedźwiedzia ulegli Śląskowi Wrocław, który sterowany przez Jacka Magierę nastawiony był na grę z kontrataku.
Wrocławianie od samego początku nie kryli się z zamiarem oddania pola gry. Widzew z 68% posiadaniem piłki mógł tylko nabijać podania w tył lub do boku, z których niewiele wynikało.
Owszem, łodzianie oddali całe 14 strzałów, z czego dwa były zablokowane, a jeden znalazł się w świetle bramki strzeżonej przez Rafała Leszczyńskiego, który, jak można zauważyć, nie miał zbyt wiele roboty do wykonania.
Dlaczego Widzew triumfował, a ŁKS poległ w starciu z Puszczą Niepołomice? Powodów z pewnością jest wiele. My mamy swoją teorię, którą z przyjemnością się tutaj podzielimy.
W pierwszych dwóch kolejkach obecnego sezonu niepołomiczanie postanowili postawić na miłą dla oka grę. Problem w tym, że zapomnieli przy tym o defensywie. Widzew był tego beneficjentem. Tylko w dwóch pierwszych meczach Puszcza straciła siedem goli – w tym trzy w „Sercu Łodzi”. Dopiero od trzeciej kolejki zmienili nieco nastawienie. ŁKS był tego ofiarą.
– Przegraliśmy dwa mecze ze stratą dużej liczby bramek. Musieliśmy wyciągnąć wnioski. (…) Zapadła decyzja o zmianie taktyki i gra była przede wszystkim rozsądna z dobrą organizacją w defensywie – mówił po premierowym triumfie w Ekstraklasie trener Puszczy, Tomasz Tułacz.
Jednym z dowodów potwierdzających powyższą teorię jest statystyka posiadania piłki. Ale Puszcza jest ekipą, która wyjątkowo rzadko miewa ją na poziomie wyższym niż 50%. Tym razem więc zgadza się ona tylko w starciu z ŁKS-em, kiedy to „Żubry” oddały futbolówkę łodzianom i mieli ją przez 47% czasu.