Problemy ŁKS-u ujrzały światło dzienne kilka dni temu, kiedy to klub opublikował sprawozdanie finansowe za okres od lipca 2020 do końca czerwca 2021 roku, w którym czytamy, że „zarząd widzi zagrożenie kontynuowania działalności z powodu ujemnego kapitału własnego na dzień bilansowy w wysokości -9 458 764,88 zł”.
Kibicom ŁKS-u włos zjeżył się na głowie z dwóch powodów. Po pierwsze mowa o zagrożeniu działalności ze względu na dług w wysokości prawie 10 milionów złotych. Po drugie, mowa w tym przypadku o poprzednim sezonie, a, jak wiadomo, w obecnych rozgrywkach sytuacja finansowa klubu uległa pogorszeniu.
Dowodem na to, że kłopoty organizacyjne i finansowe ŁKS-u są coraz poważniejsze, jest chociażby brak licencji na grę w PKO Ekstraklasie ze względu na niespełnienie najważniejszych kryteriów, o czym więcej przeczytacie TUTAJ. A to nie wszystko. Z klubem w ostatnich dniach pożegnali się Antonio Dominguez, Ricardinho i Stipe Jurić. W kolejce do rozwiązania umów są podobno następni zawodnicy.
Kilka dni temu Robert Kozielski udzielił wywiadu „Gazecie Wyborczej”, z którego wynikało, że ratunek dla ŁKS-u może nie nadejść.
– Sytuacja jest tragiczna. Nawet w przypadku awansu można sprzedawać najlepszych zawodników. Kolejki po nich nie ma, ale pewnie ktoś chętny się znajdzie – czytamy na łamach „GW”.
– Ja tego typu słów nie wypowiadałem. Mówiłem o trudnej sytuacji finansowej, ale nie opierałem się na wnikliwej analizie tego sprawozdania finansowego. Nie chcę, a i myślę, że nie jest to intencja wszystkich, którym zależy na dobru łódzkiej piłki, przyczyniać się do eskalacji tej trudnej sytuacji ŁKS-u – sprostował w rozmowie z Łódzkim Sportem prof. Robert Kozielski.
Zdaniem prof. Kozielskiego, byłego piłkarza ŁKS-u, a obecnie wykładowcy w Zakładzie Strategii Marketingowych Uniwersytetu Łódzkiego, przyszłość ŁKS-u wcale nie musi malować się w czarnych barwach, a decyzje, które planują podjąć władze klubu po obecnym sezonie, mogą zdecydowanie poprawić atmosferę i pozwolić na swego rodzaju nowe otwarcie.
– Powiem nieco enigmatyczne, ale, jeśli dobrze rozumiem zamiary właścicieli i zarządu ŁKS-u, decyzje, które będą podjęte po sezonie, uspokoją emocje kibiców i sprawią, że w serca sympatyków ŁKS-u zostanie wlana duża nadzieja – mówi prof. Kozielski.
CZYTAJ TAKŻE >>> Rzutem na taśmę. ŁKS walczy o licencję na ekstraklasę
Kiepska atmosfera wokół Łódzkiego Klubu Sportowego to skutek nie tylko słabych wyników sportowych, ale także, a może przede wszystkim, rozstań z piłkarzami. Zawodnicy zarzucają klubowi, że ten nie wywiązywał się z ustalonych warunków.
Już kilkukrotnie dochodziło do sytuacji, w której klub w dość lakonicznym komentarzu informował o odejściu zawodnika, a kilka chwil później piłkarz publikował oświadczenie, w którym bez owijania w bawełnę mówił o niewypłacalności ŁKS-u. Takie sytuacje sprawiły, że o klubie mówi się obecnie albo źle, albo bardzo źle.
– Wydawanie kolejnych oświadczeń do oświadczeń może tylko pogłębiać ten negatywny efekt. Dzisiaj celem władz ŁKS-u jest uspokajanie i wyciszanie sytuacji. Dlatego komentowanie na przykład tego, co napisał Rico, byłoby w moim odczuciu niepotrzebne – twierdzi Robert Kozielski. – Akurat w przypadku Ricardinho myślę, że oświadczenie zostało opublikowane w innym celu. Spójrzmy na to bowiem z perspektywy piłkarza. Piłkarz zawodził, kibice mieli wobec niego duże oczekiwania i pojawiło się jednocześnie wiele negatywnych opinii, zarabiał ogromne pieniądze i w ten sposób chciał się wytłumaczyć. Pisał o swoich dzieciach, żonie, rodzinie. On tu przecież przyszedł, by wykonać pewną konkretną robotę i otrzymać za nią solidne wynagrodzenie. No i tej pracy nie wykonał. Rozumiem, że trzeba wywiązywać się z umów, ale myślę, że Tomek Salski przedstawi tę sytuację nieco z innej perspektywy, jak ta sytuacja naprawdę wyglądała. Pytałem o to i dostałem informacje, że była ona nieco inna od tego, co przedstawili piłkarze. Oczywiście rozumiem różne perspektywy, ale dobrem nadrzędnym winno być dobro drużyny i klubu– dodaje.
CZYTAJ TAKŻE >>> ŁKS płacił 200 tys. złotych za bramkę [KOMENTARZ]
Fanów ŁKS-u martwi fakt, że poza krótkimi komunikatami i jedną, nieco dłuższą, ale i tak pełną ogólników, wypowiedzią prokurenta ŁKS-u, klub niemal zupełnie zamknął się przed dziennikarzami. Tymczasem prof. Robert Kozielski twierdzi klub powinien prowadzić otwartą komunikację.
– W przypadku ŁKS-u mamy do czynienia z sytuacją kryzysową, ale na pewno nie z sytuacją tragiczną, w której ktoś zaraz będzie rozważał jakieś drastyczne ruchy. W takim przypadku rekomenduje się zawsze otwartą, transparentną i uczciwą komunikację – mówi prof. Kozielski, który zaznacza jednocześnie, że należy docenić fakt, iż ŁKS komunikuje za pośrednictwem swojej strony internetowej nawet negatywne informacje, jak przykładowo odmowę przyznania licencji.
– ŁKS popełnił wiele błędów, ale któż ich nie popełnia, i w klubie mają tego świadomość. Wie to także Tomek Salski, bo rozmawiałem z nim na ten temat. Mogę zdradzić, że ma też plan naprawczy i ten plan będzie ogłaszany. Tylko to nie jest dobry moment na to, kiedy trwa sezon, a ŁKS wciąż ma matematyczne szanse na baraże – dodaje prof. Kozielski.
Nasz rozmówca wierzy w to, że Tomasz Salski spotka się z przedstawicielami mediów oraz kibicami i ogłosi plan naprawy ŁKS-u po zakończeniu obecnego sezonu.
– Moim zdaniem on to zrobi. Myślę, ze jest facetem z na tyle twardym kręgosłupem, że takie spotkanie będzie miało miejsce. Uważam natomiast, że powinno ono mieć miejsce po sezonie. Organizowanie go w trakcie rywalizacji, bo przecież ŁKS wciąż walczy o jak najwyższe miejsce w lidze, nie jest dobrym pomysłem. Dziś jest za wcześnie na to, by informować, jakie są pomysły na dalsze funkcjonowanie ŁKS-u – mówi na koniec prof. Kozielski.
1 Comment
Nie jest najgorszy protest kibiców, choć rzecz jasna uzasadniony jak nigdy dotąd. Najgorsze co mogło nastąpić to protest zawodników – vide mecz z Odrą – na przestrzeni mijających 7 lat, zespół prezentował się lepiej lub gorzej, ale nie demonstrował nigdy zbiorowej obojętności, by nie powiedzieć apatii do wszystkiego, co się może zdarzyć w ciągu najbliższych 90 min. meczu. I nie był to – a wielu w klubie by tego chciało – protest przeciwko temu, że prowadzi ich trener a)niedoświadczony, b)nie posiadający jakichś tam licencji itp, itd. Jestem pewien, że cały zespół potwierdziłby swe pełne zaufanie do trenera M.Pogorzały. Nie ! Zespół dał do zrozumienia, że podobnie jak kibice – tu powtórzę dwa zdania wypowiedziane przez zawodników po jednym z ostatnich spotkań “MAMY TEGO DOŚĆ” I “JAK DŁUGO TAK MOŻNA”. Bo na koniec totalnego bałaganu organizacyjnego panoszącego się w klubie – kazano zespołowi (i trenerowi), tworzyć dobre widowisko do złej gry, bez choćby tylko obietnicy poprawy wszystkiego, co klub winien zapewniać zawodnikowi. Zespół został pozostawiony sam (nie pierwszy raz), więc i dał do zrozumienia swym genialnym władzom – grajcie sobie sami (patrz wyżej). Bardzo ciekawa będzie jutro postawa zespołu – w Katowicach. Ma on jeszcze t.zw. matematyczne szanse na baraże – co jest najlepszym dowodem jakości potencjału piłkarskiego I Ligi. Myślę jednak, że wypada w tej chwili podziękować wszystkim ludziom klubu – bliskim zespołowi, jak i zawodnikom, którzy w powodzi otaczającego ich totalnego bezładu – najzwyczajniej w świecie – wykonywali swoje obowiązki. To ich zasługą są te matematyczne szanse. Co zaś tyczy się osobistości klubowej pobierającej wynagrodzenie za rolę Dyrektora Sportowego, to nie ma co filozofować – można jedynie dopisać do wiaduktowych życzeń kibiców cztery słowa: NATYCHMIAST ALBO JESZCZE PRĘDZEJ !