Po raz ostatni ocenialiśmy letnie transfery Widzewa na początku września. Piłkarze PKO Ekstraklasy mieli wtedy za sobą siedem kolejek. Pisaliśmy wtedy, że być może jest jeszcze za wcześnie na oceny, chociaż nie dla wszystkich. Taki Jordi Sanchez miał bowiem wejście smoka, od początku grał dobrze i był bardzo pożyteczny dla drużyny.
Inni nowi potrzebowali więcej czasu, a wiemy doskonale, że często to właśnie czas ma ogromne znaczenie. Marek Hanousek swojej pierwszej rundy w Widzewie też nie miał najlepszej, a Martin Kreuzriegler nawet pierwszego sezonu, Czasem potrzeba więc cierpliwości. Ale ocenić nowych zawodników po rundzie jesiennej jak najbardziej można. Tak jak na początku września, podzieliśmy piłkarzy według trzech kategorii: transfery na plus, na minus, oraz na tych, których trudno jeszcze jednoznacznie ocenić i którym trzeba dać więcej czasu.
Jordi Sanchez
„Jordi jest szybki, silny i twardy, właściwie się nie zatrzymuje, i jeszcze zdobywa bramki, a przecież tego przede wszystkim się od niego wymaga. Każdy z jego goli był inny: jednego zdobył po indywidualnej akcji niczym Maradona, kolejnego z bliska kontrując dośrodkowaną piłkę, następnie dołożył bramkę głową i z kilkunastu metrów mierzonych technicznym strzałem. Jego transfer jak najbardziej miał sens. Obcokrajowiec ściągnięty do Polski powinien podnosić poziom i jakość nowego zespołu i Jordi te kryteria spełnia” – dokładnie tak napisaliśmy we wrześniu i teraz – już po całej rundzie – podpisalibyśmy się pod tym i dodalibyśmy jeszcze jego niesamowitą pracę da drużyny. Dzięki niemu, dzięki stylowi gry Hiszpana, Widzew ma teraz nowe możliwości w ataku, co naszym zdaniem było kluczowe w awansie na trzecie miejsce w tabeli. Jedyne co nas martwi, to fakt, że Jordi wypadł tak dobrze, że Widzew może go stracić. A to byłaby ogromna strata dla zespołu.
Serafin Szota
Na początku września umieściliśmy go na liście transferów na minus. Dziwiliśmy się, po co Widzewowi piłkarz, który nie grał przez całą wiosnę poprzedniego sezonu. Gdy Janusz Niedźwiedź zaczął go wpuszczać na boisko – m.in. w meczu z KKS-em Kalisz w Fortuna Pucharze Polski – nasze wątpliwości nie zniknęły. Ale potem Szota udowodnił, że ma wielki potencjał. Wykorzystał fakt, że kontuzji doznał Mateusz Żyro, wskoczył do składu i grał świetnie. Nawet, gdy Żyro wrócił po wyleczeniu urazu, to trudno było znów zrezygnować z Szoty. To była bardzo dobra i przełomowa mamy nadzieję runda dla 23-latka. Czapki z głów przed członkami pionu sportowego Widzewa, że dostrzegli w Szocie potencjał, chociaż ten w Wiśle nie wstał z ławki.
Mateusz Żyro
Młody, o bardzo dobrych warunkach fizycznych, sprawny i naprawdę sporo umiejący obrońca jest na wagę złota. Wychowanek Legii Warszawa i były piłkarz Stali Mielec naprawdę dał w Widzewie radę. To po prostu dobry i przyszłościowy transfer.
Łukasz Zjawiński
Nad młodzieżowcem wypożyczonym z Lechii Gdańsk już nie chcemy się znęcać. Mamy wrażenie, że już wszystko zostało napisane. Co może zrobić 21-latek? Wiosną nas zadziwić. Chętnie umieścimy go na liście nowych piłkarzy, którzy się sprawdzili i okazali się wzmocnieniem. To wciąż możliwe. Teoretycznie.
Jakub Sypek
O nim też już napisaliśmy wiele i też nie chcemy go już „grillować”. To po prostu duży zawód. Widzew ściągnął go na zasadzie transferu definitywnego, więc trzeba wierzyć, że to jeden z tych zawodników, którzy potrzebują więcej czasu, by pokazać, że jednak coś potrafią.
Bożidar Czorbadżijski
Miał być szefem defensywny, ale coś nie wyszło. Trudno uznać go za wzmocnienie, skoro wystąpił tylko w siedmiu ligowych meczach tej jesieni i większość z tych występów była słaba. Nikt nie dziwił się, że Bułgar stracił miejsce w składzie. Ale to twardy piłkarz, który na pewno ma potencjał, więc bardzo wierzymy, że jeszcze przyda się drużynie. Nie wolno go skreślać. Na razie jednak to jeden z transferów na minus.
Juljan Shehu
Niedawno trener Janusz Niedźwiedź wypowiadał się w samych superlatywach o młodych Albańczyku i wierzymy, że to prawda. W jego przypadku trzeba pamiętać, że to mody chłopak, który całkowicie zmienił swoje życie wyjeżdżając z ojczyzny do innego kraju i ligi. Do tego, gdy zaczynał pokazywać, że ma potencjał, doznał kontuzji. Wciąż wierzymy, że Shehu może być odkryciem Widzewa, a nawet całej ligi.
Mato Milos
W niedawno opublikowanej przez nas liście rozczarowań umieściliśmy Chorwata, bo musieliśmy uczciwie ocenić, co zrobił na boiskach PKO Ekstraklasy. A zrobił niewiele. Jedyny przebłysk to gol w doliczonym czasie gry w meczu z Koroną Kielce dopiero w ostatnim meczu rundy. Myśleliśmy, by dać go jednak w kategorii „transfery na minus”, ale ten gol, w ogóle występ w Kielcach, dał nam nadzieję, że Milos może być jeszcze wzmocnieniem drużyny. Tym bardziej, że wiosną będzie miał szansę grać na swojej nominalnej pozycji, czyli prawego wahadłowego. Ocenimy go po sezonie. To będzie bardziej uczciwe.
Podsumowując, Widzew sprowadził latem trzech piłkarzy, którzy okazali się wzmocnieniami właściwie z marszu, a jeden z nich stał się wręcz gwiazdą PKO Ekstraklasy. Klub może na nim zarobić duże pieniądze, a jeśli Jordi jednak zostanie na wiosnę, to drużyna wciąż może mieć z niego wielki użytek.
Co do dwóch graczy mamy nadzieję, że w rundzie rewanżowej „odpalą”, na pewno mają potencjał. Najniżej oceniamy dwóch młodzieżowców i nie mamy wielkich nadziei co do nich, ale piłka nożna jest przecież nieprzewidywalna, więc możemy się pomylić. Jest jeszcze Bułgar, który nie miał dobrego wejścia i jeszcze czterech naprawdę dobrych konkurentów do gry w linii defensywnej. Gdyby któryś z nich grał gorzej, to może Czorbadżijski wróciłby do składu szybciej i za drugim podejściem grał lepiej, iż za pierwszą próbą. Może to też jeden z tych zawodników, którzy potrzebują więcej czasu.
Naszym zdaniem nie było więc tak źle z tymi letnimi transferami. Było wręcz naprawdę dobrze.