Tak się cieszyliśmy w poprzedni weekend, bo swoje mecze wygrały obie nasze drużyny. Teraz powinno być tak samo, ale ŁKS wszystko popsuł.
Niestety ŁKS zaliczył fatalną wpadkę. Owszem, nie przegrał, ale tylko remis na swoim stadionie z ostatnim w tabeli Zagłębiem Sosnowiec, to WPADKA. ŁKS nie zdobył punktu, tylko dwa stracił. Szkoda tym bardziej, że potykały się też inne drużyny z czołówki. Była szansa, by zbliżyć się na pięć punktów do Termaliki Bruk-Bet Nieciecza. Lider Fortuna 1 Ligi przegrał niespodziewanie z Resovią Radosława Mroczkowskiego, a rzeszowianie to przecież jeden z najsłabszych zespołów ligi (biorąc pod uwagę liczbę punktów). Była też szansa, by wyprzedzić Górnika Łęczna i wskoczyć na drugie miejsce. Górnik przegrał bowiem z Koroną Kielce. Punkt stracił też GKS Tychy, który też tuż za ŁKS-em. Szkoda.
Kto wie, może ŁKS by wygrał, gdyby zagrał Pan Ricardinho, który strzelał gole (i to piękne w ostatnich dwóch meczach) łódzkiej drużyny. Niestety odniósł kontuzję i na razie nie może pomóc kolegom. Czekamy na powrót Brazylijczyka, bo teraz widać, jak jest potrzebny w przodzie.
Napisaliśmy o Panu Ricardinho i od razu przypomniało się nam, że musimy wybrać gola i bohatera kolejki. Dwa razy z rzędu plebiscyt „Łódzkiego sportu” (bez nagród: nie dajemy zegarków ani nawet statuetek) wygrywał (zasłużenie proszę pana, zasłużenie) Brazylijczyk. Teraz nie grał, to nie mógł wygrać – to chyba zrozumiałe. Logicznym też jest, że gola kolejki zdobył Michael Ameyaw, skoro to jedyny gol strzelony przez piłkarzy ŁKS-u i Widzewa w tej kolejce. Bramka „Majkela” może nie była piękna, ale niezwykle ważna, bo dała Widzewowi pierwszą wygraną w tym sezonie na wyjeździe. Ameyawa wybieramy też na bohatera kolejki! (też bez nagrody).
Dokończymy wątek Ameyawa. Po meczu ze Stomilem 20-latek udzielał wywiadu telewizji Polsat. Bardzo dobrze wypadł. Wspomniał też, że wcześniej zapomniał dedykować strzeloną bramkę dziewczynie Magdzie, dlatego czyni to teraz przed kamerami. Magdzie gratulujemy chłopaka.
W środku defensywy ŁKS-u zagrali Maciej Dąbrowski i Carlos Moros. Nie brakuje wam tutaj kogoś? No tak! Jan Sobociński. Wychowanek ŁKS-u w tym sezonie zagrał w 18 meczach ligowych i we wszystkich w pierwszym składzie. Do tego trzeba dodać trzy spotkania w Pucharze Polski – też w jedenastce. Cofnijmy się o jeden sezon. W ekstraklasie Janek wystąpił w 27 meczach i tylko dwa razy nie był w składzie, który je zaczynał. Można więc śmiało mówić, że Sobociński był pewniakiem do gry. I nagle niespodzianka… – W zespole cały czas trwa rywalizacja. Poznaję zawodników i nikomu miejsca za darmo nie dam – drużyna wie, jakie jest moje stanowisko. To, że wygrywamy mecz, nie znaczy, że skład się nie zmieni. Musi być rywalizacja na treningu i dlatego była taka decyzja – tłumaczył po meczu trener Ireneusz Mamrot.
– Oczywiście, że Marek ma szansę grać w większym wymiarze czasu niż dotychczas. Dołączył on do drużyny w dość specyficznym czasie, kiedy graliśmy mecze co trzy dni, więc stawialiśmy w nich na zawodników, którzy znają już naszą koncepcję i filozofię gry. Marek dopiero przyswaja te informacje, ale przepracował już jeden pełny mikrocykl i pokazał w nim, że może być dużym wzmocnieniem zespołu i podnieść w nim rywalizację – mówił przed meczem ze Stomilem trener Enkeleid Dobi. Mówił oczywiście o Marku Hanousku. No i Czech wyszedł w pierwszym składzie. Grał do 72 minuty. Jak? Napiszemy do Marka osobiście (dziękujemy za pomoc translatorowi Google’a): „Špatná hra v tomto zápase. Musíte se zlepšit, pane Marek. Spoléhali jsme na to, že budeš jako Tomáš Rosický”.
Trenerem Zagłębia jest oczywiście Kazimierz Moskal, który wprowadził ŁKS do ekstraklasy. W tej nie szło mu już tak dobrze i drużyna z al. Unii – już prowadzona przez Wojciecha Stawowego – spadła do pierwszej ligi. Stawowego już oczywiście nie ma, bo jest Mamrot. – ŁKS dalej chce grać tak, jak przez kilka ostatnich sezonów. Wizja ciągle jest taka sama – oceniał po meczu Moskal. To może trzeba było go jednak zostawić? No, ale czasu się nie cofnie. W każdym razie były trener ŁKS-u nie jest na klub pogniewany. Zdradził, że przed meczem wypił kawę z prezesem Tomaszem Salskim.
Musimy jeszcze odnotować, że do gry po kontuzji w Widzewie wrócił Patryk Stępiński. Tym razem jednak nie na lewą obronę, ale na prawą. Tam bowiem zabrało Łukasza Kosakiewicza, który pauzował za kartki. Szczerze? Wolimy tam Patryka.
Po 21. kolejce ŁKS pozostaje na trzecim miejscu. Z kolei Widzew awansował na ósme. W tabeli prowadzi Termalika (47), przed Górnikiem Łęczna (41) i właśnie ŁKS-em (40). Czwarty jest GKS Tychy (37), piąta – Arka (35), a szósty Radomiak (34, ale mecz mniej). Przed Widzewem jest jeszcze Miedź Legnica (31).
ŁKS – Zagłębie Sosnowiec 0:0
Stomil Olsztyn – Widzew 0:1
Resovia – Termalika Bruk-Bet Nieciecza 3:1
Odra Opole – Sandecja Nowy Sącz 1:1
GKS Tychy – GKS Bełchatów 0:0
Miedź Legnica – Arka Gdynia 1:2
Górnik Łęczna – Korona Kielce 0:1
GKS Jastrzębie – Chrobry Głogów 0:1
Puszcza Niepołomice – Radomiak 24 marca
Autor: Wieczny rezerwowy