Bartosz Jankowski (Łódzki Sport): Rok 2022 zbliża się ku końcowi. Wspominał pan kilkukrotnie o tym, że to nie był łatwy czas. Który moment był dla pana najtrudniejszy?
Mateusz Dróżdż (prezes Widzewa): Szczerze? Dla mnie najtrudniejszy moment w tym roku był 20 grudnia, gdy odwiedziłem Szpital Pediatryczny im. Korczaka w Łodzi, gdzie spotkałem się z chorymi dziećmi. Szczególnie zapamiętałem spotkanie z chłopcem o imieniu Piotr, który leży w szpitalu chory i nie za bardzo może liczyć na wsparcie swojej rodziny. To był dla mnie najtrudniejszy moment, bo myślałem, że pęknie mi serce… Odwiedziłem go także w następny dzień. Nie da się przejść obojętnie wobec takich spraw.
Zawodowo no to oczywiście sytuacja z miastem i moment publikacji filmu. Szczególnie dlatego, że mocno to przeżyli moi najbliżsi. Generalnie natomiast z roku jesteśmy zadowoleni. Bardzo dużo udało się zrobić, za co jestem wdzięczny wszystkim pracownikom, bo cały zespół ludzi pracuje nad tym, by Widzew był w tym miejscu, w którym się obecnie znajduje.
Pojawiały się u pana w głowie takie myśli, by odpuścić i zrezygnować z pełnionej funkcji w Widzewie?
Tak, takie myśli były i to jeszcze przed publikacją filmu. Nie będę tego ukrywał. Często ludzie widzą nas uśmiechniętych, pozujących do zdjęć. Nie widzą natomiast codziennej trudnej pracy, pozwalającej na kolejne zmiany. Staramy się też zapanować nad rzeczami obecnymi w Widzewie od lat, związanymi z wywieraniem wpływu czy walką interesów. Wymaga to wielu dyskusji i przekonywania środowiska, że jesteśmy fachowymi pracownikami tego klubu. Takie sytuacje zabierają mnóstwo czasu i energii. Były takie momenty rezygnacji i mogę powiedzieć wprost, że jestem nadal w Widzewie tylko dlatego, że dostałem olbrzymie wsparcie od kibiców, między innymi w postaci próśb o to, bym w tym klubie dalej pracował.
Dużo się zmieniło po tym, jak został pan ojcem?
Na pewno ma to na mnie wpływ. To najważniejsze wydarzenie w moim życiu, ale dzięki mojej żonie jestem w stanie połączyć życie zawodowe z prywatnym. Tak naprawdę moje postrzeganie Widzewa bardziej zmieniło się w momencie publikacji filmu i momencie wejścia do ekstraklasy, gdy zobaczyłem, jak wiele osób próbowało sobie przypinać z tego tytułu ordery.
Co pana najbardziej zaskoczyło w 2022 roku?
Zaskoczyło mnie to, jak wielki postęp zrobił zespół ludzi pracujących w Widzewie. Naprawdę, ta grupa osób tworzy iście rodzinną atmosferę. W swojej dotychczasowej karierze nigdy nie pracowałem w klubie, w którym byłaby tak wspaniała atmosfera, jaką mamy teraz w Widzewie. Wszyscy w klubie wyznają zasadę pracujemy, a nie pracuję. To nasze wspólne dobro.
CZYTAJ TAKŻE >>> TYLKO w ŁS. Dani Ramirez i tak zostanie piłkarzem Widzewa? Dróżdż: „Jest taki temat”
Przejdźmy do tematu nowego ośrodka Widzewa. Zarząd podjął już pewną decyzję, ale wciąż brakuje ruchu Rady Nadzorczej. Jak pan to skomentuje?
Rzeczywiście byliśmy dłużni Radzie Nadzorczej fachowe wyliczenia i przedstawienie pewnej strategii infrastrukturalnej i to zostało zrobione. Do tego niedawno zamknąłem z jedną z gmin negocjacje w kwestii ewentualnych umów, co przedstawiłem Radzie. Z perspektywy zarządu mogę powiedzieć, że chcielibyśmy, by Rada Nadzorcza do końca grudnia podjęła decyzję w przedmiocie ośrodka. Uważamy, że nie możemy już więcej czekać. Naszym zdaniem najlepsza lokalizacja dla nowego ośrodka Widzewa jest poza Łodzią.
Jak pan odniesie się do słów właściciela Widzewa, który w niedawnej rozmowie na łamach „Łódzkiego Sportu” przyznał, że widzewski ośrodek z prawdziwego zdarzenia powinien powstać w Łodzi?
My w chwili obecnej musimy gonić inne kluby w przedmiocie infrastruktury sportowej. Generalnie mamy problemy z boiskami treningowymi. Rozumiem stanowisko właściciela, ale nie mamy czasu na to, by szukać miejsca do tego, by wybudować kawiarnie czy restauracje. Wiem ze swojego doświadczenia, że koszt restauracji przekracza w chwili obecnej jakiekolwiek możliwości naszych kosztów operacyjnych. Uważam, że nas na to nie stać. W przyszłości być może będzie to możliwe, ale dziś, jako zarząd, chcielibyśmy, by nasze drużyny mogły trenować w sposób w pełni profesjonalny i z naszej perspektywy nie ma możliwości dalszego oczekiwania na to, czy Miasto Łódź wyrazi zgodę, by temat Startu był w ogóle możliwy do realizacji.
Czy takie podejście nie odbije się czkawką w przyszłości? Może warto poczekać? Szczególnie w przypadku powstania nowego boiska przy stadionie i modernizacji Łodzianki.
Przedstawiliśmy Radzie Nadzorczej strategię, która zakłada powstanie boiska zgodnie z programem ministerialnym oraz modernizację Łodzianki. To nie będzie tak, że opuścimy Łódź. Najmłodsze grupy będą trenować na boisku przy ul. Sępiej i na boiskach na Łodziance. Pierwszy i drugi zespół będą dzielić boisko, które ma powstać przy stadionie. Zgodnie z naszymi założeniami, w nowym ośrodku ma natomiast powstać pięć boisk, jedno boisko do techniki i między innymi boisko, na którym miałyby grać rezerwy w przypadku awansu do III ligi.
I rozumiem, że do tego potrzebna byłaby bursa?
W tej chwili na bursę nas nie stać, a odległość od Łodzi nie jest duża. Pojawiłby się tam budynek, który spełniałby potrzeby treningowe i zagospodarowania podstawowego Akademii i pierwszej drużyny.
Wróćmy do Łodzi. Jak bardzo był pan osobiście zaangażowany w przygotowanie wniosku do MSiT-u? Miał pan bezpośredni kontakt z osobami z UMŁ i MOSiR-u?
Tak, rozpoczęliśmy rozmowy i mogę zdradzić, że w dyplomatyczny sposób doszło do mojego spotkania z pewnymi osobami, dzięki czemu rozpoczęliśmy ten projekt. Jeśli chodzi o bezpośrednie prace z urzędnikami, to tak – miałem z nimi kontakt. Bieżące sprawy załatwiał natomiast Maciej Szymański, ale mogę powiedzieć, że byłem bezpośrednio zaangażowany w tę kwestię. Jeszcze raz dziękuję za przygotowanie i fachową pracę w tym zakresie osobom, które były z nami w bezpośrednim kontakcie.
Czy to oznacza, że widać światełko w tunelu na poprawę relacji na linii UMŁ – Widzew?
My nigdy nie mieliśmy problemów z częścią urzędników, ale problem jest gdzieś indziej. Podam prosty przykład. Widziałem się na klubowej Wigilii z Adamem Pustelnikiem. Poprosiłem go o spotkanie, ale do tej pory nie doszło do wyznaczenia terminu takiego spotkania. Dlaczego? Podejrzewam, że dlatego, iż Adam, mimo dobrych chęci, nie jest osobą decyzyjną. Wydaje mi się, że problem jest z tą grupą decyzyjną, która nieformalnie sprawuje pieczę w Łodzi. Nie mamy żadnych problemów z niektórymi wiceprezydentami, nie mamy problemów z władzami MOSiR-u, działamy operacyjnie z MAKiS-em. Dlatego generalnie można powiedzieć, że my z Miastem współpracujemy.
CZYTAJ TAKŻE >>> Wybraliście Wydarzenie Roku 2022 w łódzkiej piłce
Ostatnio miał pan okazję wziąć udział w panelu razem z Tomaszem Salskim, większościowym akcjonariuszem ŁKS-u. Zapytam więc, czy jest coś, czego pan ŁKS-owi zazdrości?
Czy zazdroszczę? To raczej złe słowo. Na pewno na siebie patrzymy i staram się czerpać od nich z najlepszych rzeczy, na przykład wprowadzanie młodych zawodników do pierwszej drużyny. Podoba mi się ośrodek przy Minerskiej, podoba mi się kwestia możliwej komercjalizacji stadionu. Sam bym pragnął takiego otoczenia polityczno-radnego osób, do którego na ŁKS-ie wchodzą też kompetentne osoby. Także na pewno nie jest tak, że Widzew jest we wszystkim lepszy od ŁKS-u, ale ma o wiele większe możliwość i w mojej ocenie umiejętnie je teraz wykorzystuje. Widzew ma większy potencjał ogólnopolski, który nie występuje w większości klubów w Polsce.
Myślałem, że wspomni pan o nowym inwestorze, który ma pojawić się w ŁKS-ie.
Cóż, nie będę ukrywał, że Widzew potrzebuje dodatkowych środków finansowych, jeśli ma się dalej prężnie rozwijać. Przewidujemy, iż w czerwcu 2023 roku osiągniemy maksimum, jeśli chodzi o komercjalizację klubu. Zabraknie nam miejsc reklamowych nie tylko na strojach, ale także w innych obszarach działalności. Klub wymaga dodatkowych środków do tego, aby rywalizować z takimi drużynami jak Lech czy Legia. I tu nie chodzi tylko o kwestie transferów, ale także rozwoju klubu w innych obszarach. Przykładowo, z władzami gminy, którą wskazaliśmy jako najlepsze miejsce do budowy ośrodka, poznaliśmy się na Kongresie Samorządowym zorganizowanym na stadionie. Inna kwestia to sponsorzy, bo rekordowy kontrakt z STS-em udało się podpisać także dlatego, że zbadano, ile my robimy rzeczy pozasportowych. Ostatnio usłyszałem, że skoro przyszły rok może być trudny finansowo, to powinniśmy zrezygnować z nowych biur. Kompletnie się z tym nie zgadzam, bo to krótkofalowe zarządzanie klubem. Ja patrzę długofalowo i wiem, że nowe biura pozwolą nam rozwijać klub i zwiększą wydajność pracowników, która w Widzewie musi być na najwyższym poziomie.
Gdzie w takim razie zostaną ulokowane nowe biura Widzewa?
Na razie mogę zdradzić, że wszystko jest w tym temacie dopięte niemal na ostatni guzik, ale czekamy jeszcze na decyzję Rady Nadzorczej. Dopieszczamy ostatnie szczegóły umowy. I powtarzam, że proszę tego nie traktować, jako robienie na złość Miastu. My po prostu potrzebujemy więcej pomieszczeń, potrzebujemy miejsca, gdzie możemy przeprowadzić chociażby konferencję telefoniczną. Chcemy rozwijać klub i to jedyny powód, dla którego chcemy się przenieść w inne miejsce. Jeśli tylko Rada Nadzorcza wyrazi zgodę, to latem będziemy pracować w nowych biurach.
Daleko będziecie mieli do stadionu?
Bardzo blisko. Chcielibyśmy, żeby sport został na stadionie, a administracja, księgowość, komunikacja i zarząd przenieśli się w nowe miejsce. Spokojnie pieszo będzie można przejść z nowych biur na stadion.
I taki spacer zajmie 15 minut?
Myślę, że nawet w 10 minut. Zależy, kto jak chodzi.
Widzew wybrał nowego sponsora technicznego. Z tego co słyszę, wiele sobie obiecujecie po tej współpracy.
Warunki finansowe z umowy z Macronem są kosmiczne i używam tego słowa w pełni świadomie. Podczas negocjacji, jakie przeprowadzaliśmy jako zarząd, aż się nie chciało wierzyć, że taka oferta może zostać przyjęta. Klub jest zabezpieczony finansowo. Macron też zwracał dużą uwagę na to, jak działa klub i jaką pracę wykonuje dział komunikacji. Widać, że Macronowi zależało na tym, by znaleźć się w Widzewie.
Ostatnio do grona sponsorów dołączyła firma CoBouw Polska. Podczas konferencji wspominaliście o tym, że na horyzoncie jest tez drugi nowy sponsor. Kiedy zostanie oficjalnie ogłoszony?
Chcielibyśmy, by miało to miejsce jak najszybciej. Myślę, że realnie to będzie na początku 2023 roku. Rozmawiamy z jednym podmiotem na temat sponsoringu, a z drugim na temat promocji. Zależy nam na tym, by te dwa tematy dość szybko zamknąć, ale one też muszą uzyskać zgodę odpowiednich organów. Byłby to duży zastrzyk finansowy, który jest niezbędny.
Dosyć dużym echem rozniósł się niedoszły transfer Daniego Ramireza. Czego zabrakło, by ten transfer doszedł do skutku?
Negocjacje z Danim zakończyliśmy na początku grudnia. Chcieliśmy jednak mieć pewność, że Dani będzie mógł grać w Widzewie i nie będzie to traktowane jako trzeci klub w sezonie. Mieliśmy w tej kwestii wątpliwości, więc wystąpiliśmy o opinię do FIFY i FIFA tę opinię w ekspresowym tempie wydała. Stwierdziła, że mecz Superpucharu Polski jest meczem oficjalnym, w związku z czym Ramirez nie może grać w innym klubie w tym sezonie. Przy okazji, chciałbym bardzo podziękować za pomoc prezesowi Kaźmierczakowi. Bez jego zaangażowania nie uzyskalibyśmy opinii FIFY, którą otrzymaliśmy w dwa dni.
No dobrze, ale czy takich spraw nie załatwia się zanim uzgodni się warunki kontraktu?
Mieliśmy jedną opinię, która zakładała, że zawodnik mógłby być zarejestrowany. Bazując jednak na swojej wiedzy prawniczej, miałem wątpliwości, czy ta opinia jest zgodna z tym, jak mecz o Superpuchar Polski może faktycznie zostać potraktowany. Finalnie uzyskaliśmy opinię z FIFY, która nie pozostawia złudzeń. Gdyby Dani Ramirez zagrał w barwach Widzewa, to mógłby zostać potraktowany jako zawodnik nieuprawniony. Wtedy narażamy się na możliwość przyznania walkowera drużynie przeciwnej.
Czy przejdziecie teraz do realizacji planu „B” w związku z fiaskiem tego transferu?
Zawsze mamy plan B i plan C, ale my chcemy zawodników, którzy mają wnieść określoną jakość. Nie stoimy pod ścianą, nie potrzebujemy pilnie ściągać piłkarzy. Jeśli pojawi się bardzo dobra okazja na rynku, to z niej skorzystamy, ale na chwilę obecną nie będziemy podejmować nieprzemyślanych ruchów. Traktowaliśmy Ramireza bardziej jako okazję do wyciągnięcia z rynku, tak jak chociażby Bartka Pawłowskiego w zeszłym roku, niż potrzebę już na teraz.
Rozważacie to, by Dani Ramirez dołączył do Widzewa latem?
Jest taki temat, ale najważniejsze, by zabezpieczyć interes Widzewa. Zobaczymy, w jakiej formie będzie piłkarz. Nie stać nas na razie na takie ruchy, które pozwoliłyby zatrudniać zawodników tylko w celu treningowym.
Ramirez w Widzewie na razie nie zagra, ale są inni piłkarze. Udało się przedłużyć kontrakt z Fabio Nunesem. Następni w kolejce to Henrich Ravas i Martin Kreuzriegler?
Henrich Ravas ma automatycznie przedłużony kontrakt po rozegraniu określonej liczby minut i, jeśli wszystko będzie okej, to wypełni to minimum w pierwszym meczu nowej umowy. Tak więc Ravas ma już praktycznie przedłużoną umowę. Natomiast z Kreuzrieglerem rozmawiamy na temat przedłużenia umowy. Zgodnie z jego prośbą do finalizacji rozmów usiądziemy w styczniu.
Do piłkarzy obecnych w kadrze dojdzie prawdopodobnie Andrejs Ciganiks. To koniec zimowych transferów Widzewa?
Przyjście Ciganiksa załatwia nam plan minimum. Przedłużenie umów z naszymi zawodnikami także daje nam komfort pracy. Jeśli pojawią się okazje na rynku i będzie nas na to stać to podejmiemy racjonalne rozmowy. Prowadzimy negocjacje z niektórymi piłkarzami, ale nie musimy pilnie działać. Chcemy podnieść poziom drużyny i konkurencyjność na pozycjach w drużynie.
Rozumiem, ale jednak w listopadzie była mowa o 2-3 transferach. Coś się zmieniło od tego czasu?
Nie, ale piłkarze muszą prezentować określoną jakość. Dwa transfery, jakie przewidywaliśmy, to Ciganiks i ofensywny pomocnik. Z Ramirezem byliśmy w kontakcie od października, bo nie wiedzieliśmy czy będzie nas stać na tego zawodnika. Być może uda nam się zrealizować jeszcze jeden transfer, ale to nie będzie tak, że jak z Ramirezem nie wyszło, to będziemy teraz na gwałt szukać innego piłkarza. Mieliśmy na pozycję numer 10 wytypowanego jeszcze jednego zawodnika, ale on wybrał inny kierunek i ten transfer jest na razie zawieszony.
Skoro wybrał inny kierunek, to może pan zdradzić o kim mowa?
Nie zdradzę jego nazwiska, ponieważ on jeszcze nie podpisał kontraktu z nowym klubem. A że bliżej mu do kierunku tureckiego, to nie wykluczam, że w styczniu może do nas przyjść.
Słychać także, że prowadzicie już rozmowy w perspektywie letniego okienka transferowego.
Zgadza się. Rozmawiamy z dwoma zawodnikami na temat możliwości podpisania umowy już 1 stycznia po to, by dołączyli do nas 1 lipca 2023 roku.
Mowa o piłkarzach z ekstraklasy?
Tak, to zawodnicy występujący w ekstraklasie, ale ich personaliów również nie ujawnię.
Rok 2022 był pasmem sukcesów Widzewa. Ciężko uwierzyć w to, że 2023 mógłby być lepszy.
Na pewno można w nowym roku zrobić pewne rzeczy lepiej. Niedawno zrobiliśmy ewaluację pracowników i zarządu. Wiemy, że popełnialiśmy błędy, ale finalnie był to dla Widzewa bardzo dobry rok. Choć oczywiście mamy sporo do poprawy chociażby w rozgrywkach Pucharu Polski. Byłoby fajnie, gdybym spełnił też takie moje marzenie i gdybyśmy sprzedali zawodnika za minimum 1,5 miliona euro. Chcielibyśmy, by klub dalej się rozwijał i mógł niedługo rywalizować z Legią i Lechem, ale wiemy, że do tego potrzeba dodatkowych środków finansowych.
Wspomniał pan o Pucharze Polski, więc zapytam jeszcze plan rozegrania meczu z Legią na PGE Narodowym. Skąd ten pomysł?
To zostało źle odebrane, bo wydaje mi się, że poszedł taki przekaz, że Widzew jest wielkim klubem i chce grać na Narodowym, bo mu się to należy. Nic z tych rzeczy. Bardziej miałem na myśli promocję ligi, wielkiego klasyku. W wielu obszarach my do Legii mamy jeszcze sporo do nadrobienia. Nie miałem zamiaru robić nic przeciwko kibicom Legii. Jeśli kibice wolą grać przy Łazienkowskiej, będziemy grać przy Łazienkowskiej. Po prostu gdybym miał możliwość grania w Łodzi na 60-tysięczniku, to na mecz z Legią bym z takiej okazji skorzystał.
Spędził pan w Widzewie już ponad 1,5 roku. Czy po tych intensywnych miesiącach miłość do Widzewa rośnie czy raczej z czasem ta miłość się wypala?
To uczucie ciągle we mnie kiełkuje. Ten klub jest magiczny. Ja pochodzę z innego regionu w Polsce, ale Widzew już zawsze będzie mi bliski. Jeśli kiedyś, już po zakończeniu mojej prezesury w klubie, będę miał możliwość przyjechania na Widzew, to za każdym razem skorzystam z tej okazji. Nie chcę brzmieć jak kibic, bo w mojej ocenie każdy klub ma swoje DNA, ale chcę by Widzew miał swój styl i był racjonalnie zarządzany. Widzew jest wyjątkowym klubem i na 100% nie ma takiego drugiego klubu w Polsce. A akceptacja ze strony kibiców mojej osoby i zaproszenia chociażby na świąteczne spotkania, jakie otrzymałem, to dla mnie największy zaszczyt.
Z tej wypowiedzi wniosek płynie jeden – zamierza pan w Widzewie pracować jeszcze długie lata.
Bardzo bym chciał. Wszystko będzie jednak zależało od tego, jaki jest plan na ten klub i co my, jako zarząd, będziemy w stanie mu dać. Póki co odrzucam oferty z innych klubów, ale zależy mi na tym, by Widzew miał wciąż możliwość rozwoju. Jeśli w pewnym momencie dojdziemy do wniosku, że nie jesteśmy w stanie więcej dać ze względu na posiadaną wiedzę i doświadczenie, a do tego nie będziemy w stanie rozwijać klubu, to odejdziemy. Nie jesteśmy w Widzewie tylko dlatego, że zarabiamy tu pieniądze, ale przede wszystkim dlatego, że Widzew jest wyjątkowym klubem.
CZYTAJ TAKŻE >>> WYWIAD ŁS. Legenda Widzewa w Alei Zasłużonych? Miasto obawia się kibiców ŁKS-u i mówi „nie”