Na dwóch końcach Łodzi słychać westchnienie. Tak z ogromną ulgą zareagowali kibice łódzkich drużyn. Jedni, bo skromne i szczęśliwe zwycięstwo praktycznie zapewnia im ligowy byt. Drudzy, bo po remisie w Krakowie raczej szans na zapewnienie dalszej gry w EX po prostu nie mają.
Teraz pytanie: jak zmieniła się definicja słowa „szczęście” po meczu prowadzonym przez Karola Arysa? Arbiter podjął decyzję o podyktowaniu rzutu karnego dla Widzewa po pięciominutowych naradach z VAREM. Ciekaw jestem, czy to rekord ligi i czy istnieje jakiś limit na podjęcie decyzji? Jeśli nie ma limitu, to jeszcze dziś sędzia A. stałby przy monitorze i drapał się po głowie. Arbiter, moim skromnym zdaniem, powinien zostać ukarany zawieszeniem w dalszej, wcale nie charytatywnej, działalności.
I tu Państwa zaskoczę… Wcale nie chodzi mi o tego nieszczęsnego, zwłaszcza dla Piasta, karnego, ale o to, co zrobił ten Pan po meczu. Jeśli wierzyć trenerowi Vukoviciowi arbiter przyznał się do błędu i przepraszał za swoją decyzje. Zapytam wprost: po co mi takie gesty? Co one zmienią? Komu dają jakąkolwiek satysfakcję? Nikomu! Takie słowa drążą tylko dziurę w sercu i głowie szkoleniowca Piasta. Ma prawo trener przyjezdnej drużyny mieć pretensje za to, co wymyślili goście na boisku i w kabinie VAR. Ale też trzeba zachować dystans do tego, co się przez ponad 90 minut wydarzyło.
Pierwszy krzywdę swojej byłej drużynie mógł i powinien zrobić w 2. minucie Mikael Ameyaw. Sympatyczny i dobrze grający w tej rundzie chłopak przestrzelił w tak dogodnej sytuacji. Nieatakowany trafił, za przeproszeniem, Panu Bogu w okno na strychu. Takich momentów mieli goście co najmniej kilka. Stare piłkarskie prawdy i zasady są pełne mądrości. Przypomnijmy: chcesz zremisować, graj tak jakbyś chciał wygrać. I tyle. Broniąc się czy udając grę, chowając głowę wystawiasz tylną część ciała. A wtedy tylko lać, ile popadnie.
CZYTAJ TEŻ: Piłkarze Widzewa i ŁKS-u docenieni
Vuković trzyma fason, udaje, że te trzy punkty to nieprzekraczalna Linia Maginota. Nic bardziej błędnego. Piast przypomina pływaka, który jest wprawdzie blisko brzegu, ale jeszcze trzeba mocno popracować nogami i rękami, aby się uratować. Zastanawia mnie także czy Aleksandar dobrze zestawił skład? Tak dobry pomocnik jak Tomasiewicz powinien być na boisku, a nie na ławce rezerwowych. Kamil Wilczek także wszedł za późno. Oznacza to jedno: albo ma uraz, albo forma gdzieś uleciała.
Nie chcę nakręcać się dramatem Piasta (przez małe d…) ale to już historia i trzeba żyć jutrem, bo wczoraj uleciało bezpowrotnie. Imad Rondić za poprzednie występy dostał szansę od pierwszej minuty i chyba niepotrzebnie. Wikłał się w dziwne dryblingi, nie stanowiąc żadnego zagrożenia. Mało widoczny był także Antoni Klimek, słabo zagrał Ciganiks (oceny nie zmienia fakt, że to mój sąsiad), leniwy i apatyczny był Liram Kastrati, a boski (ale czasem tylko) Fabio Nunes waleczny był wyjątkowo rzadko. Pogłoski o tym, że jeden z zespołów La Liga zainteresowany jest Franem Alvarezem także nie zmienią jego oceny.
Na kogo zatem mógł liczyć Daniel Myśliwiec? Na Rafała Gikiewicza, choć czasem drży mu noga. Na parę stoperów – Szota, Żyro, na pracowitego Marka Hanouska i szukającego sposobów na defensywę gości Bartka Pawłowskiego. Pięciu wspaniałych. Martwi mnie za to sposób wprowadzania piłki na połowę rywali przez defensorów Widzewa. W obronie i asekuracji ich gra jest super. Wymiana podań wszerz boiska rozrywa moje biedne nerwy na strzępy.
Może przeczyta mój tekst Daniel Myśliwiec, zatem błagam o granie Dawidem Tkaczem w środku pola, a nie po lewej stronie. Gol Dawida zdobyty z woleja, ale ze środka pola, w sparingu z Górnikiem Łęczna, przemknął w głowach szkoleniowców jak TGV. Szkoda, że marnujemy potencjał tego młodego zawodnika. Odniosłem także wrażenie, że ekipa Piasta dobrze rozpracowała widzewiaków. Klimek odprowadzany na lewo i blokowanie jego prawej nogi, Alvarez pilnowany dokładnie przed polem karnym i Rondić wypychany poza 16-tkę to tylko niektóre elementy taktycznej układanki. Na koniec pocieszanka dla trenera Aleksandara Vukovića: ten mecz to już historia, A-RYSA zostaje.
NIE PRZEGAP: Na taki Widzew czekaliśmy od dawna. Jest pięknie!
Teraz bacznie będę przyglądał się, jak wykorzystamy młodych z rezerw. Są bowiem Cybulski, Kempski, Lenart i jeszcze kilku, którzy w tej sytuacji powinni być poddani ligowej próbie.
Za miedzą, czytaj Dworcem Kaliskim chyba już wywietrzały marzenia o utrzymaniu. Pora więc na budowanie. To szkoleniowiec ŁKS-u musi podjąć decyzję kim i jak grać będziemy w I-szej lidze. Koncepcji jest kilka, a – jak wiemy – klubowa kasa nie jest wypełniona po brzegi. Sugeruję zatem, by postawić na młodych Polaków. Janek Łabędzki powinien już dostać swoją szansę. Może wokół niego ustawić należy szkielet przyszłej ekipy? To nie jest takie trudne, patrząc komu kończą się w czerwcu kontrakty. Wymieńmy zatem piłkarzy, którzy albo umowy przedłużą, albo powiedzą do widzenia… Oto lista: Arndt, Kołba, Kucharski, Durmisi, Gulen, Koprowski, Ramirez, Janczukowicz i Jurić.
Przemiana Rycerzy Wiosny w Rycerzy Jesieni musi nastąpić jak najszybciej. Nie wyobrażam sobie za rok ekstraklasy bez ŁKS-u. Powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej to obowiązek sztabu szkoleniowego i piłkarzy. Teraz jest czas, by odejść z honorem, a wrócić z fanfarami. Ale to już temat na inne opowiadanie.
Dariusz Postolski, dziennikarz, komentator sportowy, ekspert Radia Łódź
Dariusz PostolskiŁKS ŁódźPKO EkstraklasapublicystykaWidzew Łódź