Piłkarze Drwęcy Nowe Miasto Lubawskie wygrywając na stadionie przy al. Piłsudskiego wrócili na pozycję lidera. Widzew za bardzo im w tym nie przeszkodził.
Nawet nie chce się nam zastanawiać, czy piłkarze Widzewa na sto procent podeszli do spotkania z Drwęcą. Prawda jest taka, że na popisy większości zawodników nie można było spokojnie patrzeć. Szczególnie w pierwszej połowie niektórzy widzewiacy mieli problem z dokładnym rozegraniem piłki, a na widok rywala woleli się przewrócić, niż przeszkadzać mu w rozgrywaniu akcji. Jedyny gol w meczu padł po fatalnym zachowaniu zawodników gospodarzy w środkowej strefie boiska. Michał Miller przez nikogo nieatakowany nie miał żadnych problemów z pokonaniem Patryka Wolańskiego.
Do przerwy wynik mógł być jeszcze bardziej niekorzystny dla Widzewa, ale Drwęca nie wykorzystała rzutu karnego. Po zmianie stron piłkarze obu klubów zamiast markować grę, mogli spokojnie usiąść na środku boiska i pograć w brydża, pośpiewać piosenki, ewentualnie zdrzemnąć się na 45 minut.
Widzew w starciu z Drwęcą pokazał, że w tym roku nie zasłużył na awans do II ligi. Obawiamy się, że ten skład wcale nie da gwarancji skutecznego wyścigu o pierwsze miejsce w przyszłym sezonie. Tym bardziej, że trzeba będzie walczyć ze spadkowiczem Polonią Warszawa. Działacze z al. Piłsudskiego powinni po zakończeniu sezonu pożegnać się z kilkoma zawodnikami. Z tymi będzie kolejny sezon rozczarowań. W ostatnich meczach trener Przemysław Cecherz również nie pomógł drużynie. Ciężko było się doszukiwać jakiejkolwiek taktyki i pomysłu na grę w meczach w Ełku i teraz z Drwęcą.
Na temat tego, czy spotkanie przez widzewiaków było odpuszczone, nie będziemy dywagować. Wolimy wierzyć, że są tak beznadziejnie słabi.
Widzew Łódź –– Drwęca Nowe Miasto Lubawskie 0:1 (0:1)
Bramka
Miller 36.
Widzew: Wolański – Kozłowski, Rodak, Zieleniecki, Gromek (52. Gromek) – Michalski (70. Ogawa), Tlaga, Kazimierowicz, Możdżonek (46. Brochocki), Mąka (86. Budka) – Kamiński.
Fot. Cyfrasport