Bartosz Jankowski (Łódzki Sport): Za Widzewem bardzo udany sportowo rok. Pan pewnie także może go zaliczyć do udanych.
Tomasz Wichniarek (dyrektor sportowy Widzewa Łódź): Oczywiście, że tak, bo wypadkową mojej pracy jest wynik sportowy zespołu. Cel został osiągnięty z nawiązką, bo przecież przed sezonem zakładaliśmy awans do ekstraklasy w dwa lata, o czym mało kto pamięta. Po rundzie jesiennej praktycznie wszyscy nas już widzieli w ekstraklasie. My, patrząc na sytuację, podjęliśmy pewne decyzje, które miały nam dać większą szansę bezpośredniego awansu, co ostatecznie się udało. Chociaż nie ma co ukrywać, że runda wiosenna była naprawdę trudna.
W skali szkolnej sezon 2021/2022 na mocną czwórkę?
Nawet na piątkę, bo jest awans. Oczywiście możemy to rozkładać na mniejsze czynniki, ale ogólna ocena to piątka, bo jesteśmy w ekstraklasie.
Zacząłem od podsumowań, a powinienem zacząć od gratulacji, bo w pana przypadku też doszło do awansu. Już oficjalnie został pan dyrektorem sportowym Widzewa.
Dziękuję za gratulacje. Czuję na pewno większą odpowiedzialność. Obowiązki są takie same jak wcześniej, ale teraz to już oficjalne. Dostałem taką propozycję od zarządu i zgodziłem się na to, bo skoro i tak wykonuję tę pracę, to trzeba w końcu to wziąć na klatę i wykazać, że rzeczywiście tym się w klubie zajmuję, to jest moja praca i takie mam stanowisko.
CZYTAJ TAKŻE >>> Czy Mateusz Dróżdż pozostanie prezesem Widzewa?
Teraz już wszyscy będą wiedzieli, kogo można rozliczać za transfery. Przejdźmy więc do tego tematu. Czy jest w Widzewie jakiś piłkarz, który nie spełnił pokładanych w nim nadziei? Najwięcej uwag kibice i dziennikarze mieli do Martina Kreuzrieglera, który był waszym pierwszym wyborem na tę pozycję.
Martin popełnił kilka tzw. krytycznych błędów. Wcześniej, oglądając go naprawdę wiele razy na wideo czy na żywo, takich błędów nie popełniał. To był bardzo stabilny piłkarz, z dobrym wyprowadzeniem, umiejętnie ustawiający się. Bardzo fajnie umiał wygrywać pozycję w walce o górne piłki. W Widzewie faktycznie wyglądało to gorzej i to jest też zastanawiające dla nas, bo to piłkarz dokładnie wyselekcjonowany. Nie wiem czy w 20 meczach, w których go obserwowaliśmy, popełnił chociaż połowę takich błędów, jak w ostatniej rundzie.
Z czego to może wynikać?
Niektórzy zawodnicy potrzebują więcej czasu na aklimatyzację. Być może liczyli na to, że w I lidze w Polsce poziom będzie niższy niż w poprzednim klubie? Inna kwestia to też gra pod naprawdę dużą presją. Nam jest bardzo ciężko znaleźć zawodników, którzy grali w przeszłości pod tak dużą presją, bo to zazwyczaj wiąże się z grą w bardzo dużych klubach. Te kluby płacą zdecydowanie więcej niż my występując w I lidze. Martin pokazał jednak też wiele fajnych cech. Warto też pamiętać, że wiele razy było tak, że te jego błędy wynikały z braku pomocy kolegów. Tak chociażby było w meczu z ŁKS-em. Oczywiście nie chcę go usprawiedliwiać, ale warto mieć to na uwadze.
Mimo tych błędów Martin Kreuzriegler zostaje w klubie na kolejny sezon?
Tak, jak najbardziej. Rozmawialiśmy z nim i on zdaje sobie sprawę z tego, że ta runda nie była dla niego najlepsza i będzie pracował, by to już się więcej nie powtórzyło.
Chciałbym zapytać jeszcze o rozstanie z Krystianem Nowakiem. Zadecydowały względy sportowe czy finansowe?
Tylko i wyłącznie względy sportowe. To była decyzja trenera po konsultacjach z pionem sportowym.
Podczas konferencji prasowej wspominaliście panowie, że w Widzewie nie będzie kominów płacowych, a klub nie będzie płacić zawodnikom dużych kwot. Jak zatem chcecie przekonać piłkarzy, by dołączyli do Widzewa?
To nie jest tak, że Widzew będzie płacił mało. Pieniądze w piłce nożnej są bardzo duże, czasami za duże. W środę prezes wspomniał o Patryku Makuchu, który dołączył do Cracovii. To są rzeczy, które dla nas są absolutnie poza zasięgiem.
Czy Makuch był wart takich pieniędzy? Mowa przecież o kwocie 500 tysięcy euro.
Powiem tak, klika klubów z ekstraklasy było nim zainteresowanych. Oglądałem go w trzech meczach na żywo i mi osobiście się podobał, ale to nie byłby nasz pierwszy wybór, a my nie jesteśmy w stanie takich pieniędzy zapłacić za „jedynkę”. To natomiast pokazuje, jak wyglądają finansowe realia w ekstraklasie.
Czy faktycznie dla zawodników doświadczonych, umiejących grać pod presją, wizja może być ważniejsza niż wynagrodzenie?
W przypadku, gdy to jest 100% albo 70% więcej, no to nie ma o czym mówić. Ale przy mniejszych różnicach w pensji, ta magia Widzewa, kibiców, potencjału i możliwości jest czasami ważniejsza. Większość piłkarzy lubi grać dla kogoś, dla fanów, którzy są na trybunach i wspierają zespół. Powiem też szczerze, że my naprawdę porządnie przygotowujemy się do każdej rozmowy z potencjalnymi zawodnikami i podczas spotkań pokazujemy im ścieżki rozwoju. Jedna prowadzi przez dłuższe zostanie w Widzewie, a druga to możliwość pokazania się. Łatwiej wybić się w Widzewie niż w jakimś innym klubie z mniejszego miasta.
Ilu bramkarzy będzie liczyła kadra Widzewa w sezonie 2022/2023?
Z założenia to będzie czterech bramkarzy – dwóch wiodących i dwóch młodszych do rywalizacji. Ta sytuacja może być zaburzona w tym sezonie, bo Kuba Wrąbel nie będzie gotowy na początku sezonu.
Ravas i Wrąbel mogą spać spokojnie. A co z pozostałą trójką?
Oni rywalizują między sobą. Na pewno jeden z bramkarzy w kadrze pierwszego zespołu będzie z Akademii.
Czyli w walce o miejsce w Widzewie pozostają Łytwynenko i Reszka.
Zobaczymy, jak się rozwinie sytuacja. Mamy jeszcze kilka pomysłów w tym temacie, zastanawiamy się nad tym, jak to rozwiązać.
A co z Dominikiem Kunem? Już coś wiadomo?
Dyskutujemy. Jestem dobrej myśli, ale nic nie mogę zagwarantować, bo życie potrafi płatać różne figle.
W kontekście Widzewa pojawiło się kilku piłkarzy z Hiszpanii. Jak to się wpisuje w strukturę kadry, o której wspominał pan w trakcie naszej pierwszej rozmowy? Przecież z klubu odeszli na razie sami Polacy.
Rzeczywistość jest taka, że zawodnicy z trzeciego poziomu rozgrywkowego w Hiszpanii w większości sprawdzają się w polskiej ekstraklasie. Zrobiliśmy research, w którym wzięliśmy pod uwagę transfery do ekstraklasy z zagranicy i wynika z tego, że Hiszpanie są jedną z nacji, które się sprawdzają. Czy ktoś z Hiszpanii dołączy do Widzewa? Tego jeszcze nie wiem, choć rzeczywiście mocno penetrujemy ten rynek. Nie widzę problemu, by przyszło do nas nawet czterech piłkarzy z zagranicy, ale najlepiej byłoby, gdyby dołączyła do Widzewa taka sama grupa Polaków. Niestety, patrząc na rynek oraz ceny, biorąc pod uwagę choćby przykład Patryka Makucha, to ten polski rynek jest zdecydowanie droższy.
CZYTAJ TAKŻE >>> WYWIAD ŁS! Mateusz Dróżdż: “Pierwszy raz w życiu nie biorę jeńców” [cz. 1]
Jak powinna więc pod tym kątem wyglądać kadra Widzewa? 50% Polaków i 50% obcokrajowców?
Nie, raczej 65% Polaków do 35% obcokrajowców. Z drugiej strony spójrzmy na kluby, które zdobywają laury w ostatnich sezonach. Są one oparte w dużej mierze na obcokrajowcach. Często 70% pierwszego składu stanowią piłkarze z zagranicy.
Trochę to smutne.
Tak, ale to pokazuje sytuację na rynku. Młodzi zdolni Polacy szybko wyjeżdżają, bo kluby z Włoch, Niemiec czy Hiszpanii nie mają problemu, by wykupić zawodnika za 5 mln euro. Przecież za Makucha można byłoby zarobić trzy razy większe pieniądze, gdyby był nim zainteresowany chociażby jakiś klub z Serie B.
Ile telefonów dziennie odbiera pan od managerów? I czy zdarzają się takie, które są faktycznie godne uwagi?
Moja żona śmieje się, że powinienem mieć trzy telefony jednocześnie, bo tyle tego jest. Staram się jednak opierać na pracy skautingu. Dlatego jeśli dzwoni do mnie jakiś manager, to musi mieć bardzo fajnego piłkarza, bym w ogóle się nad tym pochylił. Ja przekazałem informację, że jeśli ktoś mi chce zaoferować piłkarza, to proszę zrobić to w lutym i marcu, bym miał czas tego zawodnika zobaczyć. Muszę przyznać, że jest kilka fajnych propozycji, ale wielu takich maili już nie otwieram, bo jeśli ktoś przysłał mi raz czy dwa pliki ze słabymi piłkarzami, to proszę ich, by nie zawracali mi głowy, bo ja nie mam na to czasu. Kilka razy zdarzyło się też, że zadałem pytanie, czy będąc na moim miejscu naprawdę zakontraktowaliby takiego piłkarza. Odpowiedzi chyba wszyscy się domyślają i wtedy z takimi managerami mam już spokój.
Ile transferów, nad którymi pracowaliście w tym okienku, już nie wypaliło?
Były trzy – cztery takie sytuacje.
Decydowały kwestie finansowe?
Różnie. Był taki przypadek, ale też zdarzyło się tak, że my nie chcieliśmy jeszcze podejmować decyzji, a zawodnik nie chciał poczekać kilku tygodni i znalazł sobie inny klub. My wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy czy będziemy w I lidze czy w ekstraklasie i nie mogliśmy zagwarantować niektórych rzeczy.
Kiedy w takim razie pierwszy transfer do klubu?
Chciałbym, by do 9 czerwca pojawił się pierwszy transfer, bo wtedy zaczynamy przygotowania. Natomiast do wyjazdu na obóz chciałbym zrealizować cztery transfery.
Czyli pełnej kadry przed obozem nie będzie?
Jesteśmy na takim etapie, że coś fajnego może nam jeszcze wpaść. Wtedy trzeba będzie się z nim spotkać, porozmawiać i zobaczymy co z tego wyjdzie. Być może uda nam się do wyjazdu na obóz zrealizować i siedem transferów, ale nie chcę tego deklarować, bo nie lubię rzucać słów na wiatr. Realnie rzecz biorąc do wyjazdu do Woli Chorzelowskiej zrobimy trzy – cztery transfery.
CZYTAJ TAKŻE >>> WYWIAD ŁS! Tomasz Stamirowski: Marzy mi się mecz Widzewa na Stadionie Narodowym