Firma, która naraziła piłkarza ŁKS-u na utratę zdrowia nie będzie zabezpieczała meczów łodzian od strony medycznej. Rozwiązano umowę.
W niedzielę na stadionie Króla mogło dojść do tragedii. Dani Ramirez nagle stracił przytomność. Zanim na boisku pojawiła sie pomoc, w bezpiecznej pozycji ułożył go Mikel Ishak, napastnik Lecha Poznań. Niestety, osoby, które odpowiadały za zabezpieczenie meczu nie wywiązały się dobrze ze swoich obowiązków. Ramirezowi założono kołnierz szyjny. W taki sposób, że jak twierdzą eksperci mógł sprawiać mu ból i utrudniać oddychanie.
Czytaj także: Ramirez już na stadionie ŁKS-u.
Hiszpana do szpitala przetransportowano w przerwie meczu. Przeprowadzono szereg badań, które miały wykluczyć problemy kardiologiczne. Na szczęście wszystko jest w poprządku, a zawodnik pali się do powortu do gry.
Gorzej z firmą Ratmark, która zabezpieczała spotkanie. W oświadczeniu wydanym po meczu tłumaczyła się, że ratownik, który udzielał pomocy Ramirezowi zrobił to źle, bo czuł presję 15 tys. osób, które w niedzielę pojawiły się na stadionie.
To tłumacznie wyśmiali eksperci. Między innymi Jan Świtała, doświadczony ratownik medyczny, który wiedzą o tym jak uratować życie dzieli się między innymi w mediach społecznościowych.
– Mógłbym być złośliwy i odnieść się do tego że “bycie obserwowanym przez 15 tysięcy osób” ma być stresujące, bo nagłe zatrzymanie krążenia w tym samym miejscu pewnie by nie było – napisał.
– I się okazało, jaka jest “jakość” a właściwie że jest “jakoś” z zabezpieczeniem medycznym które podobno w “ekstraklasie” jest na wysokim poziomie. Zaczęło się “niewinnie” – od założenia kołnierza ortopedycznego w sposób wywołujący dyskomfort u pacjenta. To że nie spełnia w tej pozycji swojego podstawowego zadania jest tak samo ważne jak to, że kompletnie (wg. ITLS i PHTLS) nie było ku temu wskazań – dodał.
Świtała ujawnił, że Ratmark nie może zabezpieczać meczów ŁKS-u, bo nie widnieje w rejestrze podmiotów medycznych. Może tylko pośredniczyć przy zatrudnianiu medyków i ratowników.
W ŁKS-ie miarka się przebrała. Od razu po meczu zażądano wyjaśnień. Te musiały być nieprzekonywujące, bo jak ustaliliśmy beniaminek ekstraklasy rozwiązał umowę z firmą zabezpieczającą medycznie mecze. Od następnego spotkania o zdrowie i życie ludzi zgromadzonych na stadionie Króla będzie dbał inny, miejmy nadzieję lepszy podmiot.