ŁKS przegrał ze Stalą Rzeszów 0:1 po samobójczym golu Bartosza Szeligi.
– Dla nas lepiej by było gdybyśmy stracili bramkę na początku meczu. Dopiero po straconym golu zaczęliśmy grać. W pierwszej połowie też mieliśmy sytuacje, ale graliśmy słabo. Bramka na początku drugiej połowy nas obudziła i próbowaliśmy coś zmienić, ale mimo bardzo dobrych sytuacji nie potrafiliśmy zdobyć bramki – podsumował Kazimierz Moskal, trener ŁKS-u.
Po czterech zwycięstwach z rzędu, łodzianie przegrali. Szkoda, tym bardziej, że mieli szansę zająć pozycję lidera, bo Wisła Kraków przegrała z GKS-em Tychy.
– Każda seria kiedyś się kończy. Wygraliśmy cztery mecze z rzędu, ale to jeszcze nie świadczy o sile drużyny, ani o jakie cele będzie grała. W pierwszej połowie nie było nas na boisku. Skoro mogliśmy zareagować po bramce w drugiej połowie to problem nie leżał w godzinie rozgrywania meczu, ani w pogodzie. Ważne żebyśmy do każdego meczu podchodzili tak samo. Dziś był mocny, zimny prysznic – skomentował szkoleniowiec łodzian.
Czytaj także: ŁKS zmarnował szansę na fotel lidera.
Stal w pierwszej połowie dominowała. ŁKS próbował grać z kontry, ale nie wychodziło mu to najlepiej.
– Wyglądaliśmy słabo. Początek był dobry, taki jak chcieliśmy grać, później to wszystko nam uciekło. Byliśmy niezorganizowani w wysokiej obronie, nie mogliśmy utrzymać piłki, dlatego ten mecz tak wyglądał – zakończył Moskal.
Czytaj także: Oceny piłkarzy ŁKS-u